Archiwum Polityki

Współrzędne Otwocka

Efektownie żegna się z Zachętą Anda Rottenberg. Zorganizowana już po jej dymisji wystawa prac Mirosława Bałki (laureata Paszportu „Polityki”) to jedna z najciekawszych propozycji artystycznych ostatnich lat w stolicy. To, co proponuje artysta, jest nie tylko perfekcyjnie zaaranżowane, ale mądre i poruszające. Z pozoru surowe jak pustelnicza cela, w gruncie rzeczy stanowi dla zwiedzających rebus jak z egzaminu na członka Mensy.

Na weneckim Biennale Sztuki w 1997 r. sporą sensację wywołała ekspozycja Japonki Rei Naito. Otóż przyjęła ona zasadę, że w sali wystawowej może każdorazowo przebywać tylko jeden zwiedzający. W ten sposób w ciągu godziny jej pracę oglądało co najwyżej kilkanaście osób. Od rana więc ustawiały się kolejki długie jak po mięso za Gierka. Szczęśliwca, który wytrwał, prowadzono do niewielkiego, ciemnego pokoiku. Musiał w nim odbyć parominutową kwarantannę, by w końcu stanąć przed dziełem sztuki. W ten sposób Japonka zmusiła zwiedzających do zaakceptowania trzech reguł: sztuka musi być pożądana, a obcowanie z nią wymaga wysiłku (kolejki), sztuka wymaga skupienia i oderwania się od otaczającej rzeczywistości (poczekalnia), sztuka to bardzo osobista relacja odbiorcy z dziełem (brak innych zwiedzających dookoła).

Przypominam owo wydarzenie, albowiem ze sztuką Bałki jest bardzo podobnie. Wprawdzie unika on tak drastycznych rozwiązań, ale od widza także oczekuje koncentracji, zaangażowania, poważnego traktowania. Do Zachęty nie da się wpaść, tej ekspozycji nie da się ot tak po prostu obejrzeć, ją trzeba przeżyć. Nie wolno patrzeć na zegarek, nie wolno myśleć o zakupach lub obiedzie. Między pracami Bałki czas płynie inaczej, wolniej. Trzeba się poddać rytmowi wyznaczonemu przez artystę, nastrojowi kontemplacji, trochę jak w świątyni. Dopiero wówczas można zrozumieć cokolwiek z tego, co twórca ma do przekazania.

Odpowiedni stan wewnętrznego skupienia to warunek konieczny, rzec by można wstępny, ale daleko niewystarczający do właściwego odczytania wszystkich sensów tej wystawy. Albowiem przypomina ona dość zawiłą łamigłówkę. Zaczyna się już od samego tytułu ekspozycji. „21°15`00``E 52°06`17``N +GO –GO (1985–2001)” – to brzmi jak wojenna depesza wskazująca cel ataku.

Polityka 14.2001 (2292) z dnia 07.04.2001; Kultura; s. 48
Reklama