Dla psychologów idą ciężkie czasy. Jeszcze trwa ich sezon, jeszcze mają hossę, jeszcze udzielają porad i wywiadów, jeszcze publikują szalbiercze poradniki, jeszcze mają kasę. Ale zbyt długo to już nie potrwa. Nie tylko prosty lud już się budzi. Jak się zbudzi do końca, pogoni psychologicznych specjalistów, gdzie pieprz rośnie. Przede wszystkim pogoni psychologicznych szarlatanów, kabotynów i karierowiczów, przykre niewątpliwie będzie to, że rzeczywiści fachowcy ucierpią również.
W Magazynie „Gazety Wyborczej” (nr 13) wywiad ze światowej sławy psychologiem, legendą światowej psychologii, profesorem psychologii społecznej na uniwersytecie Stanforda w Kalifornii Philipem Zimbardo. Profesor Zimbardo zyskał światowy rozgłos w ten sposób, że swego czasu zorganizował na swym uniwersytecie dzień dziwaka (deviant day). Studenci tego dnia otrzymali polecenie, by przywdziać głupie (najlepiej odrażające) stroje oraz by zachowywać się głupio (najlepiej odrażająco). Sam profesor prowadził wykład przebrany w perukę i sukienkę oraz celem wzmożenia naukowości w trakcie wykładu nakładał kolczyki, a także malował się szminką. Doniosły ten i zapewne – o czym Zimbardo skromnie nie wspomina – twórczo inspirowany „Cyrkiem Monty Pythona” eksperyment dał podobno wstrząsające rezultaty. Amerykańscy studenci na własnej skórze odczuli, co znaczy konformizm. Brawo.
Inne, mocniejsze doświadczenie profesora było takie, że bez zgody woźnego przedarł się on do uniwersyteckiej piwnicy i urządził tam więzienie. W piwnicy tej następnie pod grozą nieotrzymania zaliczenia zamknął swoich studentów i patrzył, co będzie dalej. Jedna grupa studencka to byli więźniowie, grupa druga – strażnicy.