Archiwum Polityki

Retusz

Jak to się wszystko zmienia, proszę państwa. Dawniej krowa to była krowa. Ta z wierszyka Ogdena Nasha:
– Krowa się składa z końcówek dwu.
Jeden to ogon, a drugi – muuu!

Dzisiaj krowy oszalały. Lepiej z nimi uważać. Jedynie na obrazach przedstawiających piękno swojskiego krajobrazu poczciwe są i zadowolone. Jak dobrze opłacone modelki. Dawniej świnia to była świnia. W cyrkach pokazywano tresurę świń. Zdolnych jak ludzie. Sławę zyskał artysta cyrkowy, Durow. Największy autorytet w dziedzinie tresury talentów, co nie samym chlewem chciały żyć.
– Czy będą dziś świnie? – dopytywał się podekscytowany kupiec, gdy spotkał Durowa.
– Jeśli pan szanowny przyjdzie, to na pewno będą – odpowiedział cyrkowiec. Rosjanin i grubianin jednocześnie.

Teraz mówi się o świniach w związku z pryszczycą. Atakującą zwłaszcza ryj. U ludzi ma to przebieg łagodny. Z wyjątkiem kilku wypadków z okolic MON-u i Wiejskiej. Ale strach jest wielki. Do tego doszło, że pewien poseł myje ręce w rękawiczkach. Zabrał na ważną naradę rękawiczki: w rękawiczkach miano pożegnać się z kolegą Tomaszewskim. Podobno, kiedy na tym Kongresie (gdzie miano się jednoczyć) zauważono, że Janusz T. w ogóle się nie zjawił, jakiś facet z terenu jęknął:
– Drugiego takiego się nie znajdzie.
– A kto by go tam szukał? – odkrzyknął mu stronnik sekretarza Szkaradka.

Po czym Kongres zakończono. Do lotu poderwały się klucze orłów z ołowiu. Dotąd jeszcze słychać łopot skrzydeł: to SKL leci na platformę.

Przyznaję: z największą uwagą przyglądam się ostatnio medialnym politykom. I zastanawiam się: był, czy też nie był kolejny ulubieniec kamer szkolony przez Piotra Tymochowicza.

Polityka 14.2001 (2292) z dnia 07.04.2001; Groński; s. 85
Reklama