Już trzy ekipy amerykańskich naukowców pracują nad nowym zastosowaniem techniki klonowania. Tym razem chodzi o możliwość odtworzenia ulubionych zwierząt domowych. Wydaje się, że na tego rodzaju usługi może być spore zapotrzebowanie. Wizja kochanego czworonoga, który pozostaje w rodzinie – w kolejnych mutacjach – przez trzy pokolenia, jest pociągająca. Jeśli wierzyć zapewnieniom, pierwszy koci klon powinien się pojawić jeszcze w tym roku, zaś na sklonowanego psa trzeba będzie poczekać trochę dłużej. Równolegle prowadzone są badania rynkowe. Niecierpliwi mogą przechować tkanki swego ulubionego zwierzęcia w oczekiwaniu na komercjalizację technologii klonowania. Wstępna konserwacja tkanki kosztuje od 600 do 1,2 tys. dol., do tego dochodzi 10 dol. miesięcznie za jej przechowywanie. Operacja klonowania powinna zamknąć się w granicach 20 tys. dolarów, przynajmniej na razie. Stopniowo będzie tanieć. Pojawia się tylko jeden problem: czy nasz sklonowany Reksio II i Mruczek II będzie się zachowywał dokładnie tak jak pierwowzór? Czy będzie miał takie same odruchy i obyczaje, za które go tak kochamy? Otóż nie ma takiej gwarancji. Klonowanie zapewnia podobieństwo fizyczne, ale wmawianie, że uda się także przy okazji powielić osobowość, jest zwykłym mydleniem oczu.