Archiwum Polityki

Pierwsza księgowa

Zwalnia prezesów, unieważnia przetargi, zaprowadziła pokój w PZU, wcześniej bez pardonu pozbyła się posła Gabriela Janowskiego z urzędowych pomieszczeń. Na licznych konferencjach prasowych minister skarbu państwa Aldona Kamela-Sowińska wypowiada się z pewnością siebie, jakiej mogłoby jej pozazdrościć wielu kolegów z rządu. Politycznie dobrze ulokowana, ale jednocześnie – co jest ostatnio w dobrym tonie – bezpartyjna. Na tyle znana w środowisku, by dostać wysokie stanowisko, na tyle anonimowa, by nie wzbudzać złych emocji. Nieco apodyktyczna, ale miła. Raczej przekonana o swojej nieomylności, ale umiejąca słuchać innych.

Po nominacji otrzymała niezliczoną ilość róż, na których tle z poważną, wręcz uduchowioną, twarzą przedefilowała przez cały gabinet przed kamerą jednej ze stacji telewizyjnych. Drogi jej poprzedników w ministerstwie nie były usłane różami, wręcz przeciwnie. Na razie jednak nowa minister zachowuje spokój doświadczonego sapera na polu pełnym starych i nowych min.

Natura dała mi wielki dar: umiejętność podejmowania decyzji – mówi nowa minister. – Mam własny styl. Wysłuchuję różnych opinii, ale kiedy już podejmę decyzję, to nigdy się nie odwracam, nie rozważam na nowo, bronię jej do końca. Nie ubezpieczam się na wszelkie możliwe sposoby, bo kunktatorstwo zabiera za dużo czasu. Umiem ponieść ryzyko. Zawsze umiałam też mówić nie, kiedyś studentom, teraz posłom i urzędnikom. Zawsze gram na stole, nie kłamię i nie kręcę, bo kłamstwo i tak zawsze wraca.

Lubi mówić o swojej fachowości, uważa, że ma oceaniczną wiedzę, chociaż nie w każdym jeszcze obszarze jednakowo głęboką. Proces pogłębiania trwa jednak nieustannie. – Fascynowało mnie zawsze występowanie w Sejmie, podczas obrad komisji. Tam trzeba tak odpowiadać na pytania, by nawet przeciwnik docenił, że odpowiedź jest logiczna, spójna i odpowiada rzeczywistości. Nie musi to oznaczać naukowego chłodu, gdyż nawet naukowiec potrafi mówić z pasją. I powinien tak mówić. Twierdzi, że musi się jej udać, choćby dlatego, że jest zodiakalnym lwem, pochodzi z wyjątkowo dobrego rocznika (1950) i jakby tego było mało, urodziła się w niedzielę.

Nowa minister mieszka z mężem i dwoma synami na stałe w Poznaniu, a w Warszawie zajmuje niewielkie lokum na Powiślu, żeby było, jak mówi, blisko urzędu, zwłaszcza że pracuje do późnej nocy. Dobrze się jej tam mieszka; chwali się, że nawet miejscowi menele się kłaniają.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; kraj; s. 20
Reklama