Widmo krąży po Europie, widmo dumy narodowej. Niby nasz kontynent się jednoczy, a jednak każda sroka swój ogon chwali. My wyceniamy naszą dumę na 53 kilo żywej wagi w lotach narciarskich, Rosjanie – na tony kosmicznego złomu spadającego z nieba do oceanu. Francuzi – w gestach akceptacji przez sąsiadów ciągle rzekomo przewodniej roli Francji w Europie. A Niemcy? Niemcy wciąż nie są pewni, czy im w ogóle już wolno być z siebie dumnymi i z wypiętą piersią obnosić swój nowiutki patriotyzm.
Zaledwie kilka miesięcy po sporze dotyczącym „kultury przewodniej”, to znaczy o kanon niemieckiej kultury narodowej, którego znajomości należałoby wymagać od cudzoziemców ubiegających się o niemieckie obywatelstwo, przez Niemcy przewaliła się kolejna gwałtowna debata o prawo dzisiejszych Niemców do dumy narodowej. Pytania o kształt niemieckiego patriotyzmu w czasach jednoczenia Europy i nowe definiowanie narodowych interesów. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to kolejne burze w szklance wody, niemieckie dzielenie włosa na czworo.
Polityka
16.2001
(2294) z dnia 21.04.2001;
Świat;
s. 40