Archiwum Polityki

Wola mocy

Widmo krąży po Europie, widmo dumy narodowej. Niby nasz kontynent się jednoczy, a jednak każda sroka swój ogon chwali. My wyceniamy naszą dumę na 53 kilo żywej wagi w lotach narciarskich, Rosjanie – na tony kosmicznego złomu spadającego z nieba do oceanu. Francuzi – w gestach akceptacji przez sąsiadów ciągle rzekomo przewodniej roli Francji w Europie. A Niemcy? Niemcy wciąż nie są pewni, czy im w ogóle już wolno być z siebie dumnymi i z wypiętą piersią obnosić swój nowiutki patriotyzm.

Zaledwie kilka miesięcy po sporze dotyczącym „kultury przewodniej”, to znaczy o kanon niemieckiej kultury narodowej, którego znajomości należałoby wymagać od cudzoziemców ubiegających się o niemieckie obywatelstwo, przez Niemcy przewaliła się kolejna gwałtowna debata o prawo dzisiejszych Niemców do dumy narodowej. Pytania o kształt niemieckiego patriotyzmu w czasach jednoczenia Europy i nowe definiowanie narodowych interesów. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to kolejne burze w szklance wody, niemieckie dzielenie włosa na czworo. Skoro osiągnęli wysoki standard życia i mają się czym szczycić na światowych rynkach, w sporcie, nauce, a jak dobrze poszukać to i w kulturze, więc i mają powody do zbiorowej dumy. O czym tu dyskutować?

A jednak jest o czym. O niemieckim poczuciu własnej wartości, o niemieckiej skromności i niemieckiej bucie, o przeszłości i przyszłości, o niemieckich frustracjach, o niemieckiej normalności i wreszcie o niemieckiej polityce dziś i jutro. Obecny spór wybuchł w ferworze kampanii wyborczej do landtagów w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie. Wywołał go sekretarz generalny CDU Laurenz Meyer, człowiek skłonny do raczej grubiańskich metod.

Licząc na głosy do niedawna silnych w Badenii-Wirtembergii narodowo-populistycznych republikanów, świadomie sięgnął do hasła używanego przez skinów w byłej NRD jako zawołania bojowego w czasie polowań na cudzoziemców: Jestem dumny, że jestem Niemcem. Pech chciał, że natura nie obdarzyła go zbyt obfitym uwłosieniem głowy, co Jürgenowi Trittinowi, znanemu z ostrych point ministrowi do spraw ochrony środowiska z ramienia Zielonych, dało okazję do salwy burtowej: – Laurenz Meyer nie tylko wygląda jak skin, ale też ma taką mentalność.

I teraz wybuchła burza.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Świat; s. 40
Reklama