Archiwum Polityki

Samotni

[dla każdego]

W Czechach film obejrzało milion widzów, co, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, daje się porównać z frekwencyjnymi osiągnięciami naszych głośnych ekranizacji obowiązkowych lektur szkolnych. Różnica jest jednak taka, że „Samotni” to tani film współczesny, przedstawiający pokolenie praskich (prawie) trzydziestolatków, którzy coś już w życiu powinni osiągnąć, ale nie wszystkim udała się ta sztuka. „Zrobiłaś ze swego życia bałagan” – mówi do ślizgającej się po powierzchni życia córki matka, zresztą terrorystka, wmawiająca uparcie mężowi, iż stanowią razem szczęśliwy związek. Niestety, mało kto w tym otoczeniu może mówić o szczęściu, przeważają nieudacznicy i outsiderzy, nie potrafiący przystosować się do nowych czasów. Wałęsają się po mieście bez wyraźnego celu, palą „trawkę” i mają krótką pamięć. Jeden z bohaterów nie rozpoznaje hymnu narodowego granego w telewizorze z okazji dekoracji czeskiego kolarza. Inny, zakochawszy się w dziewczynie, zapomniał, że ma już dziewczynę i bardzo jest zdziwiony, kiedy koledzy starają się mu o tym przypomnieć. Nawet pozytywny bohater neurochirurg, mąż i ojciec, ucieka z domu, by w przebraniu hydraulika zaprezentować się dawnej ukochanej, o której nie potrafi zapomnieć. Spotkanie wypada żałośnie i komicznie, a nie jest to jedyna scena w stylu dawnych dobrych filmów szkoły czeskiej, do której poetyki młody reżyser David Ondřiček świadomie nawiązuje. Pointą jest wizyta japońskich turystów w „typowym” domu czeskim, którego mieszkańcy mają w tym czasie jeść obiad, jakby występowali przez chwilę w „Big Brotherze”. Naprawdę świetne czeskie kino. My mamy za to „Egoistów”, niby o tym samym, ale, jaka szkoda, nie to samo.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Kultura; s. 44
Reklama