Archiwum Polityki

Szwedzi – najgorsi

1. W świetnym wywiadzie na łamach „Rzeczpospolitej” (nr 84) profesor Janusz Tazbir, zapytany o dziejowy rys rozmaitych narodowych przeprosin, tak powiada: „Moim zdaniem przepraszanie do niczego nie prowadzi, a może nawet powodować eskalację napięć. Rosjanie mogą zacząć się domagać, by Polacy przeprosili za zajęcie Moskwy na początku XVII wieku, a Polacy chcieć przeprosin za rzeź Pragi. Im naród jest mniejszy, tym częściej się kaja”.

Otóż w tym właśnie rzecz: historia to nie jest dziedzina wzajemnego się przepraszania, historia to jest dziedzina wzajemnego się wyrzynania. Do wyrzynania każdy powód jest dobry – także przepraszanie. Przepraszanie zawsze przecież jest spóźnione, niestosowne i drażniące; może rozwścieczać.

Przeprosiny historyczne w przyrodzie w zasadzie nie występują wcale, jedna Canossa nie czyni wiosny, to zresztą nie jest ten przypadek. Weźmy taki Konrad Mazowiecki – czy on przeprosił za sprowadzenie Krzyżaków? A Krzyżacy czy przeprosili, że przyszli? Swoją drogą myśmy ich też powinni przeprosić za wygrane bitwy, nas Brazylijczycy za przegrane mecze, Konrad Adenauer powinien przeprosić (zwłaszcza Gomułkę) za przymierzanie krzyżackiego płaszcza, my (zwłaszcza Gomułka) za gomułkowskie jaja z Adenauera. Turcy powinni przeprosić Sobieskiego za kłopot, Sobieski Turków za Wiedeń, dziadek za babkę, Szwedzi za potop. A Tatarzy? Czy oni już przeprosili? Może się mylę, ale nic mi nie wiadomo. A przecież Tatarzy powinni stanowczo przeprosić, powinni przeprosić przynajmniej żyjących potomków hejnalisty z wieży Mariackiej. (A także strażaków co do dziś tam z narażeniem życia, z powodu BHP, grają – Tatarzy powinni przeprosić w pierwszej kolejności).

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Pilch; s. 93
Reklama