Archiwum Polityki

Tor przeszkód

Remanent poświąteczny: kura znosi jajko. Dziwne jakieś – ogromne, monumentalne. Pytają kogutka, co o tym sądzi.
– Co ja sądzę? – zaperzył się. – Co ja sądzę, to głupstwo. Najważniejsze, że zaraz dam w dziób strusiowi!

Stąd ten żarcik, że właśnie wróciłem z Kenii, gdzie w rezerwacie strusie łażą luzem. Natomiast atrakcją w Governors Camp są wyłażące z rzeki Masai Mara hipopotamy, przyglądające się turystom jedzącym kolację. Punktualne są te zwierzątka, zjawiają się punkt dziesiąta. Podróże są spełnieniem tego, co obiecywało dzieciństwo. Patrząc na rodzinę hipopotamów przypomniałem sobie wierszyk naszeptywany do poduszki:

„Płynie! Płynie! Hipopotam!
Jaki duży! Widać go tam!
Wygląda jak krowa, której w jakąś dziurkę
Ktoś niegrzeczny wetknął rurkę
I nadmuchał, nadmuchał, nadmuchał.
Mówili mu: przestań dmuchać!
Ale on nie posłuchał”.

Wtedy nie wiedziałem nawet, czyj to wierszyk: Hemara, proszę państwa. Z tego samego cyklu pochodzi fraszka o boćku:

„Bocian zawsze się zaperzy
Gdy się w niego nie wierzy.
Ale ja już nie wierzę w bociany,
Bo wiem, że to nie bocian, tylko mój tatuś
Ukochany”.

Polskich bocianów w Kenii o tej porze roku jest mnóstwo. Niby mizerota, ptasi móżdżek, a wczasują za frajer w towarzystwie egzotycznych okazów. To że czasem wracają do kraju z wbitą w kuper strzałą, to trik reklamowy. Gdyby nie strzała, kto by o nich pisał, kto obsadzałby bociany w ekranizacjach dzieł wieszczów i krzepicieli serc? Próbowałem przeprowadzić wywiad z długonogim zwiastunem wiosny.
– Dlaczego pan tak daleko zaleciał?
– A co, może miałem iść piechotą – zaklekotał arogancko, zajęty kontemplowaniem żaby.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Groński; s. 94
Reklama