Archiwum Polityki

U progu sławy

[dla każdego]

Film miał cztery nominacje do Oscara: za scenariusz, montaż oraz dwie drugoplanowe role żeńskie (Kate Hudson i Frances McDormand). Ostatecznie pozłacaną statuetkę dostał tylko Cameron Crowe, scenarzysta i reżyser w jednej osobie. Opowiada on w filmie historię ze swej wczesnej młodości, kiedy w wieku szesnastu lat został dziennikarzem magazynu „Rolling Stone”. Bohater filmu William Miller jest nawet o rok młodszy, kiedy rusza w trasę z rockowym zespołem Stillwater, by przeprowadzić wywiady ze swymi idolami. Jest jednym z nich, a zarazem pozostaje postronnym obserwatorem, przyglądającym się obyczajom panującym wówczas w środowisku muzycznym. Jest rok 1973, jak mówią bohaterowie filmu, czas bardzo niebezpieczny dla rocka: kończy się era natchnionych artystów, dla których muzyka była życiem. O wszystkim zaczynają decydować wielkie wytwórnie płytowe, zmienia się gust odbiorców – w ogóle kończy się czas buntów, „dzieci kwiaty” wracają na drogę cnoty. Ale kapela Stillwater chce nadal grać tak, jakby nic się wokół nie zmieniło. Początkujący reporter William, który uciekł spod skrzydeł nadopiekuńczej matki, teraz ścigającej go nieustannie telefonami (świetna McDormand, która też zasłużyła na Oscara), jest świadkiem końca pewnej epoki. Zatrzymuje się w hotelach, gdzie nocują legendarni wykonawcy, jak Bob Dylan czy David Bowie, oblegani przez tłumy wielbicieli wędrujących za nimi przez Amerykę. Kate Hudson gra młodziutką fankę, pozostającą w bliskich stosunkach z wieloma idolami rocka, żyjącą w fikcyjnym świecie, w którym przybyszem z rzeczywistości jest właśnie nasz William. Chłopiec zebrał materiały do rewelacyjnego reportażu, był z muzykami nawet wtedy, gdy w obliczu nieuchronnej, jak się wydawało, katastrofy samolotowej zwierzali się z najskrytszych tajemnic.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; Kultura; s. 52
Reklama