Przed wojną Hanka Ordonówna śpiewała „Święty Antoni, święty Antoni, serce zgubiłam pod miedzą”. Przewrotną litanię do świętego Antoniego zamyka akcent pewnej rezygnacji: „lecz ty tego nie zrozumiesz, bo to sprawy nie dla świętych”. Najwyraźniej chodziło o to, by starannie oddzielić święte od świeckiego, zachowując jednak typowo kabaretową dwuznaczność. Dziś także wznosi się w przypadku zguby modlitwy do świętego Antoniego, ale on sam rzadko bywa bohaterem kultury popularnej. Są inni, zdecydowanie bardziej modni.
Na przykład kanonizowana przez papieża w zeszłym roku siostra Faustyna. W swojej znakomitej książce „Żywoty świętych poprawione” Zbigniew Mikołejko pisze o Faustynie, prostej zakonnicy z osobliwym darem mistycznej wizji, że „nie przypominała wcale – mówi się – tej »zakonnej piękności« ze »świętych obrazków«, a tym bardziej niepokojąco urodziwej Doroty Segdy z niezłego filmu na jej temat („Faustyna”, 1994 r., reżyseria: Jerzy Łukaszewicz). I była – ponoć – ruda, niska i piegowata”.
Kult Faustyny zmarłej w 1938 r. w wieku 33 lat nie był zrazu przez oficjalny Kościół uznawany, głównie z uwagi na podejrzenia, iż mogła być dotknięta jakąś chorobą psychiczną i, jak to często bywa ze schizofrenikami, wydawało się jej, że widuje Jezusa, Matkę Boską i anioły. Dziś za to jest jedną z najpopularniejszych świętych, zwłaszcza we wspólnotach neokatechumenalnych. Powołują się na nią „nawróceni” muzycy rockowi, przypominają o niej eksperci od mistyki chrześcijańskiej, zaś wśród religioznawców jej „Dzienniczek”, zawierający opisy mistycznych nawiedzeń, uchodzi za „najważniejszy dokument katolickiego życia wewnętrznego w dwudziestowiecznej Polsce”.
Dar wizji
Popularność Faustyny, której dowodem jest nie tylko wzmiankowany wyżej film, ale także liczne strony w Internecie, ma kilka przyczyn, lecz z nich wszystkich najistotniejsze wydają się te związane z darem wizji.