Archiwum Polityki

Telepisanki, czyli święta u Wielkiego Brata

(Wyznania uczestnika reality show)

(wszelkie podobieństwo do wydarzeń i postaci jest nieprzypadkowe)

Leżę na kanapie. Gapię się w kąt. Aż tu słyszę: do łazienki wchodzi kumpel. Sika. Wychodzi. Wchodzi do pokoju. Wstaję z kanapy. Siadamy z kumplem przy stole. Robimy kanapki. Ja kroję, kumpel smaruje. Rozpijamy browar. Wchodzi Gieno z panienką. Siadają przy stole, na krzesłach. Kumpel do niej mówi: Weź pokaż bufet. Ona się chichra. My też. Ona wstaje, a kumpel nożem z masłem podnosi jej mini. Ona się chichra. My też. Ale jaja. Wchodzi Bunio, a z nim dwie laski. Nogi jak stąd do Leningradu. Idę do łazienki. Sikam. Wracam. Biorę następny browar, otwieram, piję. Kumpel pokazuje Montezumę. Laski się chichoczą. My z Buniem aż się skręcamy. Gieno też pęka. Wchodzi redaktor, coś tam zagaduje. Nie kapujemy, o co się mu rozchodzi. Redaktor się wnerwia. Mówi, że nazywa się Big Brother czy coś w podobie. Bunio drapie się po głowie i mówi: Big Cyc znam, ale Big Brother, to nie wiem. Gieno się wkurza, a pódziesz, mówi Gieno, po co żeś tu przylazł? Przyniosłem wam piwo, mówi redaktor. A jak tak, Gieno mówi, to siadaj, napij się z nami. No to usiadł. Kumpel poszedł do łazienki, przeprał skarpetki i wrócił w chustce na głowie. Aleśmy się chichrali. Potem Bunio wziął gitarę i zaczął brzdąkać, a redaktor zagaduje, a to zaśpiewajcie to, a to tamto. Jedna laseczka dała już sobie w pałkę, to zaczęła śpiewać „Kolorowe jarmarki”, no i trochę przy tym popłakała, a redaktor od razu: może byście coś weselszego zaśpiewali. Zaśpiewaliśmy u cioci na imieninach, nawet fajnie nam wyszło. Potem Gieno zaczął dowcipy o blondynkach nadawać. Panienki się schichrały jak ta lala, a redaktor się znowuż wtrąca i nadmienia, że to nie wypada tak przy paniach się wyrażać. Wtedy Bunio się zdenerwował: Te, mówi do redaktora, spadaj stąd, bo ci dołożę.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; Tele Wizje; s. 111
Reklama