Archiwum Polityki

He!

Wszedł w Polsce na ekrany film „W pustyni i w puszczy”. Życzę mu wszystkiego najlepszego już choćby z tego powodu, że gra w nim Karolina Sawka, córka Henryka Sawki, którego uwielbiam, chociaż rysuje dla konkurencji. Zresztą nie ma się o co obawiać, gdyż nauczyciele i tak popędzą dziatwę do kina, książka jest bowiem lekturą obowiązkową. A to mnie właśnie sakramencko (tak mówią w Krakowie) denerwuje. I jako etnologa i obywatela świata wstępującego w nowe tysiąclecie. Bo o czym baja nam Sienkiewicz? Przytoczmy na początek drobny cytacik:

„– Mahdi już nie żyje!
– Mahdi nie żyje? – powtórzył ze zdumieniem Staś.
– Tak, ozwał się doktor. – Zatchnął się własnym tłuszczem, czyli inaczej mówiąc umarł na serce, a panowanie po nim objął Abdullahi.
Nastało długie milczenie. (...)
– Ale Abdullahi jeszcze od Mahdiego okrutniejszy.
– Toteż zaczęły się już bunty i rzezie – odpowiedział kapitan – i cała ta budowa, którą wzniósł Mahdi, musi prędzej lub później runąć.
– A co potem nastąpi?
– Anglia – rzekł kapitan”.

Tutaj w wydaniu z 1954 r. (Państwowy Instytut Wydawniczy) następuje nie wiem – sienkiewiczowski czy redakcyjny przypis: „Panowanie Abdullahiego trwało jednakże jeszcze lat dziesięć. Ostateczny cios derwiszom zadał lord Kitchener, który w wielkiej krwawej bitwie wytępił ich niemal do szczętu, a następnie kazał zrównać z ziemią grób Mahdiego”.

Ustalmy na początek, o kim tu mowa. Feldmarszałek (a później minister wojny) Horatio Herbert Kitchener był, jak zaświadcza wielokrotnie Geoffrey Regan, jednym z najgłupszych, ale za to najokrutniejszych wojskowych w brytyjskich dziejach. Podczas wojny burskiej wsławił się powiedzeniem: „Burowie to nie Sudańczycy, którzy stanęli do uczciwej walki.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; Stomma; s. 114
Reklama