Kto raz poczuł wiosnę, nigdy już tej niezwykłej woni nie zapomni. Fenomenalna właściwość naszego powonienia polega nie tylko na zapamiętywaniu wszelkich zapachów, ale także na wywoływaniu wspomnień. – Kiedy czuję specyficzny swąd spalenizny – mówi Maria Tarłowska, uczestniczka Powstania Warszawskiego – od razu znajduję się w 1944 r., bez względu na to, czy jestem w Polsce, Turcji czy we Francji. Znany malarz Franciszek Starowieyski wyznaje, że tylko raz w życiu odnalazł zapach, jaki zapamiętał ze swojego przedwojennego domu. Było to kilkanaście lat temu w rezydencji ambasadora Szwajcarii w Wiedniu. „Wchodziło się do domu i czuło się zapach dobrego wosku do parkietów, dobrych środków do czyszczenia mebli, sreber, szkieł – wspominał rodzinny dom w swojej książce „Franciszka Starowieyskiego opowieść o końcu świata”. – Środki do czyszczenia dywanów robiło się w domu z ziół. I te wszystkie zapachy stwarzały wrażenie niebywale wielkiego zadbania”.
Ten zapach to był dla Starowieyskiego zapach zamożności. Gdybym dzisiaj miał określić aromat dobrobytu – mówi – to byłaby to woń bardzo dobrego samochodu, na drogich olejach, lekko pachnącego skórą oraz eleganckim, wypielęgnowanym właścicielem, skropionym doskonałą wodą kolońską.
Proust odkrywca
Pamięć świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy każdy człowiek nosi w sobie przez całe życie jako najbardziej trwałe wspomnienie z czasów dzieciństwa, kojarzone z poczuciem bezpieczeństwa i psychicznym komfortem. Według Roberta Godlewskiego, zastępcy głównego cukiernika hotelu Mercure w Warszawie, święta te stanowczo jednak różnią się od siebie zapachem, nie tylko z przyczyny innej pory roku, ale przede wszystkim z powodu aromatu, jaki nadają im wypieki.