Sto lat temu Lucjan Rydel wpadł na pomysł, aby w historię Narodzenia wpisać narodowe losy i postacie. Powstało „Betlejem polskie”, wielki „przebój” grany w Krakowie i gdzie indziej długie lata. Acz starzejący się niemiłosiernie. Dobrą zatem ideę miał Krzysztof Orzechowski, żeby zamówić „Pastorałkę na nowy wiek”, nową wersję narodowej szopki, do której tekst napisać miał Bronisław Maj, a muzykę – po jednej kolędzie – znani krakowscy kompozytorzy. Szkoda, że niewiele z tego wyszło, tak muzycznie – ostanie się może prosta śpiewka Andrzeja Sikorowskiego – jak tekstowo i inscenizacyjnie. Scenograf Katarzyna Paciorek zbudowała na scenie Teatru im. Słowackiego replikę lóż niby zrujnowanych atomowym wybuchem; zaległy w nich srebrnoszare, jak spopielone, anioły, a na ziemi znalazł się lud Boży – prosty i biedny. Do jego scharakteryzowania użyto jednak środków nader prostackich (ktoś był bezdomnym, ktoś artystą z szalikiem wokół szyi, ktoś księgowym z liczydłami!), a przeciwstawienie maluczkich możnym tego świata trzem królom (politykowi, generałowi i handlarzowi) wypadło jak ze starej agitki. I nie prowadziło donikąd: cała metaforyka apokryfu została sklecona z liczmanów, z których każdy myszką trącił. Cóż, nowy wiek dopiero się zaczął; na swoją pastorałkę musi jeszcze poczekać. (JS)
[dobre]
[średnie]
[złe]