Archiwum Polityki

Obława na buławę

Wymiar sprawiedliwości ostatecznie odnalazł i osadził na dwa lata w więzieniu Krystiana Waksmundzkiego, komendanta Związku Legionistów Polskich, który – jak kiedyś Szwedzi – próbował złupić klasztor na Jasnej Górze. Szwedom się nie udało, Waksmundzkiemu tak. Dziś jasnogórscy ojcowie paulini, piłsudczycy w kraju i za granicą, wreszcie komornik głowią się nad tym, gdzie komendant mógł ukryć buławę i szablę marszałka Rydza-Śmigłego.

Krystian Waksmundzki jest bojownikiem. Najpierw walczył z komunistami, gdy dwadzieścia lat temu stanął na czele krakowskiego Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Orężem bojownika był wówczas głównie staranny kamuflaż: na spotkaniach piłsudczyków zjawiał się w perukach, z przyklejoną brodą albo w ciemnych okularach i o lasce (POLITYKA 18/2000). W takim przebraniu – zapewniał – nie rozpozna go nawet komunistyczna agentura. Nieco później agentami okazała się w jego oczach większość członków komitetu. Dokładnie ci, którzy oskarżyli bojownika o kradzież pamiątek po żołnierzach Piłsudskiego i przywłaszczenie 65 urn na ziemię z pól bitewnych.

W 1990 r. Waksmundzki, rocznik 1940, stanął na czele reaktywowanego Związku Legionistów Polskich. Tym samym został legionistą najmłodszym w kraju. Walczyć nie przestał. Strajkował i głodował z prawie stuletnimi weteranami, którzy domagali się zwrotu budynku wzniesionego przed wojną z żołnierskich składek. Władze Krakowa ugięły się i czterokondygnacyjny gmach przy ul. Oleandry zamienił się w Muzeum Czynu Niepodległościowego, którym niepodzielnie zawładnął komendant związku. Odtąd polecił stojącym nad grobem legionistom tytułować siebie nie tylko Naczelnym Komendantem, lecz także Wielkim Kanclerzem Virtuti Civili, Wielkim Mistrzem Kapituły Orderu Honoru, jak też Kapitanem, Doktorem i Ciotecznym Wnukiem Rydza-Śmigłego. Mimo że komendant nigdy w wojsku nie był, przewodu doktorskiego nie ukończył, z rodziną Rydza-Śmigłego łączy go jedynie fakt, że udało mu się sfałszować pamiętniki siostry marszałka i przerobić je na pamiętnik własnej babki, a ordery Honoru i Virtuti Civili nie figurują na liście odznaczeń państwowych.

Komendantowi udało się przechytrzyć legionistów i polską armię, a wreszcie jasnogórskich zakonników.

Polityka 4.2002 (2334) z dnia 26.01.2002; Społeczeństwo; s. 76
Reklama