Archiwum Polityki

Przed orkiestrą

Jesteś tyle wart, ile jest wart twój ostatni film – mawiał Samuel Goldwyn. Ten sam hollywoodzki mogoł, pytany przez Komisję do Badania Działalności Antyamerykańskiej o Chaplina, wyjaśnił:
– Charlie miałby należeć do partii komunistycznej? W życiu, panowie! Wszystko mogę sobie wyobrazić. Ale nie to, że taki skąpiec, taki dusigrosz płaciłby składki.

No dobrze, a co z politykami? Czy polityk jest wart tyle, ile jego ostatnia partia? Jeśli tak, to już dziś można pogratulować byłym ministrom byłej AWS – zamiast założyć nogę na nogę czy rączki do tyłu, założyli RPN.

Nawet element warcholski
Krytyką się nie splami,
Widząc – Ruch Nowej Polski –
Starymi pionkami.

O tej Małej Orkiestrze Poświątecznej Pomocy (pomocy sobie i swoim totumfackim) jeszcze usłyszymy: rozbudowana jest partia trąb, skrzypce załkają za sceną, odezwie się kontrabas, przeszłościową nutą zagrzmią cymbały. Pięknie będzie. Jak dawniej powiadano, najważniejsze, żeby był ruch w interesie. I interes w ruchu.

O Orkiestrze grającej nie z kapelusza Rokity, ale z czapy usłyszymy na pewno. Na razie tematem konwersacji była Orkiestra Owsiaka. Zgoda, Owsiak robi szoł, zachowuje się niekonwencjonalnie i krzykliwie, utrzymując się w konwencji kiczu, co nie każdemu musi się podobać. To nie są kwesty dam w czerni, mrocznych jak wyrzuty sumienia, milkliwych jak kamienie nagrobne. Do podobnej filantropijności przywykliśmy – ukradkowej, wstydliwej, okopanej w literaturze, unurzanej w szlachetności i rytualnej podzięce: Bóg zapłać! Owsiak zachowuje się inaczej – wie, że we współczesnym świecie Dobro musi korzystać z języka kultury masowej. Inaczej się nie przebije, mowy nie ma.

Polityka 4.2002 (2334) z dnia 26.01.2002; Groński; s. 87
Reklama