Archiwum Polityki

Bzykają w Paryżu

Jednym ze stereotypów mających w Polsce wyjątkową i krzepką długowieczność jest wizja Francuza – seksualnego świntucha, a może bardziej jeszcze Francuzki świntuszki. Już w XVII w. pisał o Żabojadach Jakub Teodor Trembecki:

„Zbytecznikowie,
Lubo starcowie,
Przedawczykowie
I gamratowie...”.

Nie dość biegłym w staropolszczyźnie objaśniamy, iż „zbytecznik” to rozpustnik, zaś „gamrat” – po prostu cudzołożnik. Takich wierszy krąży po Rzeczpospolitej bez liku. Z biegiem czasu wrastają do języka narodowego: franca i francuska choroba (syfilis), miłość francuska (oralna), francuskie weszki (mendy) etc. Prowadząc w latach siedemdziesiątych na wsi polskiej badania nad wyobrażeniami wieśniaków o obcych, spotykałem się bez przerwy z wiarą w amoralność seksualną Francuzów. Jak podsumowała gospodyni spod Radzynia Podlaskiego: „Francuzki to już są prostytutki z zamiłowania. Łatwy zarobek i przyjemność. One są cwane. Tam to jest zwyczaj taki, że najpierw musi jej wylizać, a potem dopiero na nią siadać; albo ona to najpierw musi possać, no tego nieboraka, a potem dopiero się kładzie...”. Ostatnio przekonanie o kosmatych obsesjach nad Sekwaną, Loarą i Garonną upowszechnia na łamach „Polityki” (3) Adam Krzemiński.

U podstaw jego analizy leży stwierdzenie, iż: „Seks – przynamniej w społeczeństwach zachodnich – nie jest już tabu”. Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale niestety... Adama oszukała najwyraźniej dostępność pornografii, mnogość porno-shopów, znaczne (choć chyba mniejsze niż w Polsce) zamiłowanie do świntuszenia w rozmowie, reklama itp. Tymczasem dawno już pisał Miguel de Unamuno, iż: „Jeden jest niezbity dowód, że Hiszpanie są najbardziej katolickim narodem na świecie; nikt bowiem nie bluźni tak często i straszliwie jak Hiszpanie”.

Polityka 5.2002 (2335) z dnia 02.02.2002; Stomma; s. 90
Reklama