W Warszawie niemal równocześnie wystawiono pańskie prace w trzech różnych galeriach. To jakaś akcja?
Czysty przypadek. W galerii Bema 65 wystawa „Marocco”, czyli fotograficzna wycieczka w świat bajek mojego dzieciństwa, których echo odnalazłem właśnie w tym kraju. Wszystkie zdjęcia są nieostre, tak jak nieostre są wspomnienia, dzięki czemu widz może je dowolnie interpretować. W Galerii Nizio „Mury mówią” będące cząstką jednego z dwóch moich wielkich projektów, który realizuję od lat i pewnie będę realizował aż do śmierci. To rodzaj dokumentacji spontanicznej „sztuki ulicy” – wlepek, szablonów, napisów na murach, które fotografuję na całym świecie. I wreszcie w kawiarni La Maison portrety ludzi zamieszkałych w kamienicy przy ulicy Smolnej 14/16 w Warszawie. To połączenie działania artystycznego i akcji społecznej mającej na celu integrację mieszkańców.
Skoro o przedsięwzięciach społecznych mowa – co tam słychać z Galerią Bezdomną, której był pan współtwórcą: wspaniałym przedsięwzięciem wspierającym miłośników fotografowania?
Ma się doskonale. Na początku lipca rusza kolejna jej odsłona w Gdańsku, a pod koniec lipca – na zamku krzyżackim w Świeciu. Przez 4 lata udało się zorganizować w jej ramach ponad 40 wystaw, nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech, Anglii, USA, we Włoszech, a nawet w Algierii i Australii.
Wspiera pan przyszłą konkurencję?
Rzeczywiście, tak myśli wielu moich kolegów po fachu. Ja podchodzę do tego inaczej. Po pierwsze, lubię młodych i sprawia mi przyjemność pomaganie im. Po drugie, to rodzaj transakcji wymiennej. Obserwując ich też wiele się uczę, zarażają mnie swą niezależnością, odwagą i otwartością na świat.