Archiwum Polityki

Don Juan i nicość

[dobre]

Maciej Sobociński, świeży absolwent krakowskiej reżyserii, zda się typowym reprezentantem najmłodszego pokolenia. Interesuje go w teatrze nade wszystko efektowny obraz, a nie przewód myślowy; błyskotliwość skojarzeń, a nie spójność i logika wywodu. W zeszłym sezonie w Kaliszu poszatkował „Dziady” jak kapustę. W „Don Juanie” otwierającym sezon w toruńskim Teatrze im. Horzycy jest mnóstwo wizualnych elementów znaczących tak wiele, że aż nic (choćby ta woda w kanale prosceniowym, w której myje nogi Sganarel), tautologi-cznych metafor, nieskończonych wątków. Aliści robi jednak wrażenie – także dzięki świetnej dyspozycji aktorów – i Don Juan Michała Marka Ubysza świadom nieistotności właściwie każdego swego czynu, i Sganarel Sławomira Maciejewskiego, bardziej kumpel niż sługa, prawiący morały z gorzko bezradnym, sceptycznym uśmieszkiem na twarzy. A finałowa scena, gdy bluźnierca, miast operowo zstępować do piekieł, rozpływa się w czarnej, nieodwołalnej nicości, skutecznie – może przez tak nieoczekiwaną tu powściągliwość – wrzyna się pod czaszkę wychodzącym z teatru widzom. (js)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 38.2001 (2316) z dnia 22.09.2001; Kultura; s. 44
Reklama