Archiwum Polityki

„Wirus bojowy”

Po lekturze ciekawego skądinąd artykułu Wojciecha Łuczaka (POLITYKA 34) muszę przyznać, że poczułem pewien niedosyt. Dotyczy on mianowicie powojennych losów japońskich lekarzy – zbrodniarzy wojennych. Stwierdzenie, że starano się ich osądzić podczas powojennych procesów, jest pewnym niedomówieniem. Świadczą o tym powojenne losy doktora Shiro Ishii’ego, japońskiego lekarza wojskowego, którego bez zbytniej przesady można nazwać oberzbrodniarzem Wschodnioazjatyckiej Strefy Wspólnej Pomyślności i Dobrobytu. Będąc dowódcą w latach 1931–1945 (tj. od chwili sformowania jednostki aż do momentu jej likwidacji), mieszczącego się w mandżurskim mieście Pingfan, 731 Przeciwepidemicznego Ośrodka Zaopatrzenia w Wodę (taką to nazwę otrzymał ośrodek badawczy zajmujący się bronią biologiczną), dr Ishii przeprowadzał testy, polegające na zarażaniu jeńców takimi chorobami jak: zapalenie opon mózgowych, gruźlica, botulizm, tężec, wąglik czy dymica morowa. Prowadzono także nie mniej odrażające eksperymenty związane z problemem odmrożeń. Nie trzeba chyba dodawać, jaką cenę płacili jeńcy za „sukces” tych testów. Czy dr Ishii odpowiedział za swe zbrodnie po wojnie? Jak wypadły owe starania w kwestii osądzenia japońskich zbrodniarzy w lekarskich fartuchach? Niestety fatalnie, jako że dr Shiro Ishii „uwieńczył” swą naukową karierę „zdobyciem” posady wykładowcy w innym ośrodku badań nad bronią biologiczną, mianowicie w Fort Detrick (Maryland, USA).

Rafał Kleczewski

 

Autor m.in. wyjaśnia powody, które wbrew krajom europejskim skłaniają USA do sprzeciwu wobec wypracowanego protokołu precyzującego zasady lustracji ośrodków i zakładów, które mogłyby uczestniczyć w produkcji broni biologicznej (bb).

Polityka 38.2001 (2316) z dnia 22.09.2001; Listy; s. 71
Reklama