Począwszy od Arystotelesa, który traktował węch z wyraźną pogardą uważając go za najniższy z ludzkich zmysłów, filozofowie nie mieli o naszym nosie zbyt wysokiego mniemania. Kant, na przykład, także umieścił go na dnie zmysłowej hierarchii – poniżej szlachetnego zmysłu wzroku, a także za słuchem i dotykiem, argumentując, że będąc najbardziej subiektywnym z nich wszystkich jest najmniej godnym zaufania źródłem prawdy. Dopiero Freud, na swój osobliwy sposób, przywrócił węchowi rzec można utracony respekt. W jego przekonaniu obiekcje filozofów były ukrytą manifestacją obawy przed potęgą zmysłu powonienia.
Stając niegdyś na dwu nogach porzuciliśmy przyziemny świat zapachów i polegając na wzroku budować zaczęliśmy abstrakcyjną wiedzę o naszym otoczeniu. Represja nosa przyczyniła się zatem do stworzenia cywilizacji. W ostatnich latach „ofiara represji” zaczęła jednak odzyskiwać rangę. Wzrasta liczba naukowych dowodów wskazujących na doniosłą rolę węchu w naszym życiu.
Nie tylko wydaje się pewne, że nos nasz wyposażony jest w dwa systemy zmysłów – węch oraz tajemniczy organ Jacobsona reagujący na bezwonne substancje, wśród nich feromony, lecz jest on jedynym miejscem w naszym ciele, gdzie centralny układ nerwowy wchodzi w bezpośredni kontakt z zewnętrznym otoczeniem. Wysyłany do mózgu impuls zapachowy wytwarzany jest przez same końcówki nerwowe w nabłonku nosa i w dodatku wysyłany jest nie tylko do kory mózgowej będącej „siedliskiem świadomości”, lecz także do jego archaicznych regionów kontrolujących emocje – do układu limbicznego. Nasz zmysł węchu jest w pełni rozwinięty w chwili narodzin i noworodek uczy się rozpoznawać po zapachu mleko swej matki w ciągu pięciu do sześciu dni. W wieku dojrzałym zapach jest jednym z ważnych seksualnych sygnałów, które decydują o naszym wyborze partnera życiowego i współrodzica naszych dzieci.