Archiwum Polityki

Dzieło ma działać

Christian Boltanski jest twórcą, który od lat poświęca swe prace problemowi pamięci przeszłości, a głównie Holocaustu. Jednak jego obszerna wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie w całkiem niezamierzony sposób przerodziła się z wiwisekcji przeszłości w przejmujący komentarz do tragicznych wydarzeń z Nowego Jorku i Waszyngtonu. Zmienił się – jakby to powiedzieli poloniści – „podmiot domyślny”, ale problemy pozostały te same: śmierć, pamięć, okrucieństwo, zło.

W dniu otwarcia wystawy „Gazeta Wyborcza” umieściła na pierwszej stronie ponad trzydzieści małych zdjęć przedstawiających ofiary – pasażerów porwanych przez terrorystów samolotów. Nieświadomie powtórzyła w ten sposób zabieg, który Boltanski od lat stosuje w swych pracach; przypominanie wizerunków zmarłych, by zachować ich w pamięci. Dziesiątki, setki i tysiące twarzy, które artysta wykorzystuje, to portrety w większości anonimowe, mogą należeć do każdego. Ich rozmazane kontury, pokryte całunami twarze, sprawiają, że równie dobrze mogą nam opowiadać przedwojenne historie uczniów liceum żydowskiego w Wiedniu jak i zmarłych przed tygodniem. Odrealnione przestają być portretami konkretnych ludzi, a stają się hołdem złożonym jakimkolwiek i kiedykolwiek żyjącym.

Artysta oswaja śmierć, walczy z zapomnieniem i pielęgnuje wspomnienia nie tylko poprzez wizerunki, ale także poprzez gromadzenie blaszanych pudełek po herbatnikach, ubrań, butów, słowem przeciętnych przedmiotów, które kiedyś do kogoś należały i miały swą własną nam nieznaną indywidualną historię. Wszystkie one mogą oczywiście przypominać o Holocauście, ale w gruncie rzeczy liczy się kontekst: równie dobrze mogą stanowić akt pamięci ofiar wypadku kolejowego czy nawet anonimowych ludzi, zwyczajnie umierających w swych mieszkaniach lub w szpitalnych łóżkach z powodu starości lub na skutek choroby. „Dzieło musi być trochę nieostre – tak, żeby każdy mógł odnaleźć w nim coś swojego” – mówił w jednym z wywiadów artysta.

Dorobek Boltanskiego jest wysoko ceniony w świecie. Prezentuje się go w najważniejszych muzeach i galeriach, zaś w stosunku do samego twórcy chętnie używa określeń typu: wybitny, niezwykły, jeden z najważniejszych. Sam artysta zdaje się dystansować wobec tego uznania mówiąc: „Gdybym był prawdziwym prorokiem, nie prezentowałbym swej twórczości w Kunsthalle, ale nago na ulicy”.

Polityka 39.2001 (2317) z dnia 29.09.2001; Kultura; s. 64
Reklama