Archiwum Polityki

„Z Krzyżem świętego Jerzego”

Pan Janusz Marszalec (POLITYKA 31) pisze: „Do czarnej legendy RONA dokładają się też kłamstwa i przeinaczenia produkowane przez lata w powstańczej literaturze...” Najbardziej typowe zawarte jest w zdaniu wyjętym ze wspomnień jednego z uczestników: „do domu wkroczyli Niemcy – żołnierze z ukraińskiej brygady Kamińskiego, tzw. własowcy. Czasami żołnierzy RONA nazywano kałmukami. Przecież oczywiste jest, że »Kamińscy«, to nie własowcy, a w RONA byli wyłącznie Rosjanie (jeśli byli tam również Ukraińcy i Białorusini to w małym procencie)...”.

Będąc w czasie powstania warszawskiego lekarzem w szpitalu Karola i Marii na Lesznie w Warszawie przeżywałem wraz z żoną gehennę rannych i pracowników. W trakcie kanonady wtargnęli uzbrojeni po zęby żołnierze, skośnoocy o kałmucko-mongolskich rysach, mówiący po rosyjsku z dziwnym akcentem. Nie widziałem wówczas żadnego typowego Rosjanina. Ludzie ci wyprowadzali nas z płonącego szpitala, a kiedy ustawiono nas na rogu ulicy Młynarskiej jeden z nich (...), wyraźnie skośnooki o kałmuckich rysach, po rozmowie z niemieckim żandarmem, wyciągnął z naszego szeregu dr. Kmicikiewicza (który jak mówiono prowadził pertraktacje z SS-manami, a później chodził między nami w szpitalu i powtarzał: „umierajmy godnie!”). Złapał go za kark i popędził pod figurę Matki Boskiej na rogu Młynarskiej i oddał strzał. Dr Kmicikiewicz padł, a on zaczął tańczyć na jednej nodze, kręcąc się w kółko i bijąc sobie brawa.

Dlaczego o tym wszystkim piszę:

1. Historyk powinien być obiektywny. Nie można pisać o „kłamstwach i przeinaczeniach” ludzi, którzy przeżywali powstanie, co sugeruje złą wolę.

Polityka 39.2001 (2317) z dnia 29.09.2001; Listy; s. 74
Reklama