Finał (wątek II)
Krzysztof przekroczył za nieznajomą próg jej mieszkania. – Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu – pomyślał przyglądając się jej niezwykle zgrabnym, rytmicznie poruszającym się pośladkom.
– Zapraszam – zapaliła światło – proszę usiąść gdzie panu wygodnie, ja tymczasem przebiorę się i przygotuję coś do picia. Czy byłby pan łaskaw rozpalić w kominku?
Krzysztof spełnił jej prośbę. Po chwili poczuł przyjemne ciepło.
Kiedy wróciła, nie miała na sobie przemokniętej sukienki, lecz jasnobeżowe spodnie i przewiązaną w talii białą bluzkę (wariantowo ma ona też na sobie: „sięgającą bosych stóp indyjską sukienkę w kolorze czerwonego wina”, „kusą zieloną sukienkę z wycięciem”, „długą kremową suknię pięknie otulającą jej ciało” lub po prostu „ubrana jest dość skąpo”). Strój ten doskonale podkreślał jej kobiece kształty, a podpięte w kok włosy odsłaniały smukłą szyję.
Krzysztof patrzył onieśmielony. Wdychając zapach jaśminu poczuł, jak opuszcza go wewnętrzny niepokój i dręcząca konieczność pośpiechu.
W tak intensywnych, upajających i zarazem naznaczonych wewnętrzną równowagą okolicznościach zostawiamy Krzysztofa. W następnym, już czysto imaginacyjnym, odcinku powinno mu być nie najgorzej. W każdym razie wszystko na to wskazuje.
Dla równowagi w zakończeniu wątku I będzie mu nie tyle gorzej, co całkiem niedobrze. Ale też wątek ten zaniedbali państwo całkowicie. Bardzo policzalna ilość prac w tej sprawie nadeszła. Rozumiem. Jak się ma do wyboru męczące dialogi w dusznym samochodzie albo „zieloną wyciętą sukienkę”, instynkt twórczy sam wybiera. Ja wybieram fragment pracy Grzegorza Gustawa, ponieważ dobrze pasuje na końcówkę symboliczną, gorzką i przejmującą.