Archiwum Polityki

Argentyńscy Clintonowie

Państwo Kirchnerowie tej jesieni przetestują w Argentynie pomysł państwa Clintonów. Karty już leżą na stole. Cristina Kirchner, żona urzędującego prezydenta, właśnie oficjalnie rozpoczęła kampanię wyborczą. Sondaże dają jej od razu 46–48 proc. głosów. Aby wygrać w pierwszej turze, potrzeba 45 proc. albo nawet 40 proc., przy dziesięcioprocentowej przewadze nad kolejnym kandydatem. Cristina ma więc szansę zostać pierwszą panią prezydent Argentyny pochodzącą z wyborów. Isabella Peron, trzecia żona Juana, po śmierci męża w 1974 r. została nią z woli parlamentu. Inne nieuchronne porównania zestawiają Cristinę z Evą Peron, kochaną przez lud Evitą (której 55 rocznica śmierci przypada w tym roku). Dużo bliżej jej jednak do Hillary Clinton: obie są wziętymi prawniczkami, obie senatorami; silne osobowości, które jako pierwsze damy nie dały się zepchnąć w cień. A teraz robią karierę na nazwisku. Dlaczego Nestor Kirchner wystawił żonę? Sam ma notowania wcale nie gorsze, sprawnie wyplątał Argentynę z wielkiego kryzysu, przywrócił zaufanie, śmiało przeprowadził rozliczenia z przeszłością. Ale także ma wokół skandale łapówkarskie i ogólne znużenie. Chce więc dać trochę od siebie odpocząć – i powrócić za cztery lata. Jak dobrze pójdzie, może później dojdą kolejne cztery lata Cristiny? Tego chyba nawet Clintonowie nie planują.

Polityka 30.2007 (2614) z dnia 28.07.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 18
Reklama