Archiwum Polityki

Jak mówić, żeby nic nie mówić

Rozmowa z dr. Wojciechem Cwaliną, psychologiem marketingu politycznego, o sposobach, jakie mają na nas politycy

Maria Radziewicz: – Czy polityka sięgnęła tabloidu?

Wojciech Cwalina:– Oczywiście. Od kilku dekad mówimy o mediatyzacji polityki, czyli o tym, że gra polityczna rozgrywa się poprzez media. Tylko polityk obecny w mediach ma szansę, by dojść do władzy. Naturalną konsekwencją jest tabloidyzacja polityki. Pęd mediów, zwłaszcza komercyjnych, do przyciągania uwagi wymusza przekazywanie tego, co intrygujące, dziwne, skandaliczne. Konsekwencja i logika nie są tu istotnymi zasadami. Politycy elegancko się w ten pęd wpisują.

A muszą?

To jest sprzężenie zwrotne. Taki wzajemny chwyt za gardło. Żeby zaistnieć w mediach, trzeba wystawić się na obiektywy i mówić rzeczy bulwersujące czy nawet dziwaczne. Wypowiedzi i reakcje wyważone nie przyciągną uwagi ani dziennikarzy, ani widzów.

Zapotrzebowanie na debatę słabnie?

Zdecydowanie tak. Jedyną grupą, która od czasu do czasu poszukuje treści, są dziennikarze. Społeczeństwo mniej. Kto jest w stanie na dłużej skoncentrować uwagę na szczegółach reformy podatkowej? Albo na systemie pierwiastkowym? Ilu Polaków wiedziało, o co w nim chodzi? Debata po prostu zanika i to jest bardzo niebezpieczne. Debata polityczna sprowadza się do sloganów, poza którymi nie ma treści, bo nikt tej treści nie dopracował i nie przemyślał. Politycy nie lubią konkretów, bo jeśli posłużą się konkretem, to konkurencji łatwo wykazać, że to, co mówią, nie jest wcale takie logiczne ani sensowne. Oczywiście, polityk nie musi się na wszystkim znać. I niestety bardzo często się nie zna.

Amerykanie również miewają bardzo ostre, niemerytoryczne kampanie wyborcze, ale po nich zawieszają broń na rzecz konkretów.

Nie mitologizowałbym Stanów Zjednoczonych.

Polityka 30.2007 (2614) z dnia 28.07.2007; Kraj; s. 32
Reklama