Archiwum Polityki

Róża też morduje

Rozmowa z dr psychologii Lucyną Kirwil z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego

W Gliwicach znów dzieci zabiły nożem rówieśnika. W bandzie znalazła się 10-letnia dziewczynka. Dotychczas dla naukowców i prawników dziecko było wyłącznie przedmiotem zbrodni, nie sprawcą.

Dziecko do lat 12 nie zna wszystkich reguł umowy społecznej, a także mocy tych reguł. Do około 14 roku życia nie rozumie znaczenia niektórych pojęć abstrakcyjnych, takich jak sprawiedliwość. Z tego powodu nie może podlegać odpowiedzialności sądowej.

Ależ w tym wieku ono staje na czatach przed okradanym przez dorosłych sklepem i doskonale wie, że w razie wpadki ujdzie mu to na sucho.

Co nie znaczy, że w pełni rozumie, w czym uczestniczy. W literaturze podaje się przykład 9-letniego Filipińczyka, który strzelił do swej ukochanej niani i błagał potem, żeby wstała. Małe dziecko nie zdaje sobie sprawy z tego, że może sprawić cierpienie, zadać śmierć. Zło ocenia po skutkach.

Skutek zła może być miły. Uderzy w piaskownicy kolegę, który trzyma zabawkę i może ją zabrać dla siebie.

Rodzice wyrażą wtedy dezaprobatę, wyznaczą karę. W ten sposób dziecko dowiaduje się, że takie zachowanie nie jest pożądane społecznie.

Rodzice 7-letniego chłopca z Żoliborza, gdy przyniósł on z rabunku drogi sprzęt po włamaniu do sklepu z kilkoma równolatkami, nawet nie spytali, skąd te urządzenia ma.

Jeśli dziecko wychowuje się w rodzinie patologicznej, nie otrzymuje precyzyjnej informacji, które zachowania są społecznie naganne, a które nie. Ma przy tym wzorce zachowania agresywnego – jego bliscy są agresywni wobec siebie. Ono samo bywa bite i tak też dzieje się u sąsiadów. Nabiera przekonania, że świat jest wrogi i trzeba się przed nim bronić. W jedyny znany sobie sposób – poprzez agresję.

Polityka 36.2001 (2314) z dnia 08.09.2001; Kraj; s. 21
Reklama