Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Ojciec, frugo!

Jeszcze do niedawna wydawało się, że król Midas przejął pieczę nad tą branżą, tak dobrze się jej wiodło. Teraz reklama, jak cały rynek, przeżywa kłopoty. W ciągu dekady pracownicy polskich agencji musieli przerobić lekcję, która u innych trwała sto lat.

Pracę w reklamie niektórzy porównują do wyczerpującego sprintu, w którym nie ma mety. Na wolnym rynku towary mnożą się przez pączkowanie, a klienci nadal metodą tradycyjną, więc ta dysproporcja spędza sen z powiek pracownikom agencji reklamowych. Jak namówić obywatela do rozrzutnej konsumpcji, do kupowania, do grzeszenia przy ladzie? Gdyby nie udowodniony fakt, że reklama budzi w ludziach instynkt posiadania, sklepowe wystawy okryłyby się żałobnym kirem, a w produkcji zapanował nastrój rodzinnego pogrzebu.

Dopiero w schyłkowym okresie gospodarki socjalistycznej pojawiły się pierwsze promocyjne próby: Baltona, Pewex, Prusakolep. – W 1988 r. nie było jeszcze ani profesjonalnych agencji, ani żadnego podziału ról, więc sam wymyśliłem kampanię dla Baltony, z marynarzem i Einsteinem – wspomina Juliusz Machulski, reżyser filmowy. – Bawiłem się przy tym nieźle, a oddźwięk społeczny był całkiem spory. Gdy zaczęły zapełniać się wreszcie sklepowe półki, przyszedł czas na reklamę z prawdziwego zdarzenia.

Student w agencji

– Miałem szczęście – opowiada Michał Sorówka, prezes zarządu grupy BBDO – bo zetknąłem się wówczas z amerykańskim podręcznikiem „Advertising”, który dokładnie wyjaśniał, co jest do czego i na czym to polega. Uczyłem się więc z tej książki znaczeń podstawowych słów, terminologii, mechanizmów marketingu. Nie miałem przecież o tym pojęcia.

– To były czasy naprawdę pionierskie – dodaje Leszek Popowicz, dyrektor generalny Stowarzyszenia Agencji Reklamowych w Polsce (które skupia z nich 30) oraz szef agencji Best. – Na rynku panowała wolna amerykanka, brakowało nie tylko wiedzy i doświadczenia, ale nawet płatności regulowało się gotówką, z ręki do ręki, umowy były na gębę i kwitła radosna twórczość.

Polityka 36.2001 (2314) z dnia 08.09.2001; Społeczeństwo; s. 78
Reklama