Archiwum Polityki

Kongres poparcia prezesa

Na jedynego kandydata na szefa partii – Jarosława Kaczyńskiego – głosowało 1231 delegatów obradującego w Łodzi w weekend II Kongresu PiS. Tylko 19 delegatów było przeciw i teraz wszyscy zastanawiają się, kto mógł być tak odważny, mimo że głosowanie było tajne. Pojawiły się nawet sugestie, że to była opozycja zorganizowana, aby podkreślić, że jest jakaś wewnątrzpartyjna demokracja. Nowy stary prezes tłumaczył w swoim exposé koalicję z Samoobroną i LPR: – Zawarliśmy trudną, ale logiczną koalicję tych, którzy są przeciw systemowi. Walka z systemem jest „wykonalna, acz trudna, bo niemałą część rewolucyjnej dynamiki przechwyciła formacja liberalna”, czyli Platforma Obywatelska, która odwróciła się od planu budowy IV RP. Lech Kaczyński, który oddał legitymację partyjną z nr 1 do „archiwum chwały” , apelował o unikanie agresji w stylu PO. Jednak niewielu delegatów przejęło się jego słowami. Ostatni kongres niedoszłego koalicjanta Mariusz Kamiński określił jako kabaret i zjazd frustratów, a premier Kazimierz Marcinkiewicz przypomniał, że kiedyś nazwał polityków PO mianem „cieniasy”. – Niech mi ktoś powie, że nie powiedziałem prawdy. Delegaci na stojąco oklaskali wizję rządów PiS w 2013 r., o której marzy premier: to Polska, która jest liderem wzrostu gospodarczego w Europie, która ma uczelnie na światowym poziomie i setki kilometrów autostrad. Na kongresie zostali przedstawieni główni eksperci polityki zagranicznej, która zdaniem Jarosława Kaczyńskiego „została odzyskana” – w domyśle – z wrogich rąk Stefana Mellera lub jego poprzedników. – Kongres ma pokazać, że nie ma żadnego konfliktu między premierem a prezesem Jarosławem, ale ma też udowodnić, że przywódcza rola i decydujący głos należą do braci Kaczyńskich – mówią pytani o cel zjazdu delegaci.

Polityka 23.2006 (2557) z dnia 10.06.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama