Archiwum Polityki

Gołąbeczki

I tak oto na naszej arenie wyborczej rozpoczęły się pierwsze utarczki. Na razie jest to jeszcze harcownictwo. Czy dojdzie do walnej bitwy, nikt nie wie. Padają wzajemne oskarżenia, wychodzą na jaw afery. Niekiedy to smutne, czasami żenujące, czegóż jednak innego spodziewać się można na naszym ziemskim padole. I tylko gdzieś wysoko w górze, między chmurami, latają niewinne, białe gołębięta pokoju nawołujące do „kampanii przyjacielskiej”. Przyznam, że choć jestem zapalonym ornitologiem, tego akurat ptactwa serdecznie nie znoszę. A to przynajmniej z czterech powodów.

Po pierwsze: Ludzie nie lubią zapewne zbytniej brutalności w walce politycznej, jeszcze bardziej jednak nienawidzą hipokryzji. Tymczasem gołąbki nawołują do niej do kwadratu. Juliusz Słowacki, by wyrazić ogrom rzeczy pisał: „Piramidy wstępujcie na góry”. Tutaj mamy do czynienia z siedmioma górami i siedmioma piramidami hipokryzji. A za siedmioma górami, za siedmioma piramidami na jakich niby podstawach zaprzyjaźniać by się mieli Lepper z Balcerowiczem, Miller z Krzaklewskim, Łopuszański z Sierakowską, Kaczyński z Iwanickim, Bender z Bartoszewskim etc. Chyba że za model przyjaźni przyjmiemy słynną scenę z modnego na powrót „Quo vadis” Sienkiewicza, w której pijany gladiator zagrodził drogę Petroniuszowi, ten zaś rzekł: „– Przyjacielu – cuchniesz winem i zawadzasz mi. I tak mówiąc wbił mu w pierś aż po rękojeść krótki mieczyk, w który uzbroił się wychodząc z domu, po czym wziąwszy pod rękę Winicjusza mówił dalej, jak gdyby nic nie zaszło...” Oto realistyczny model przyjaźni w polityce, od którego odbiegają tylko nader rzadkie i statystycznie nieistotne przypadki.

Polityka 35.2001 (2313) z dnia 01.09.2001; Stomma; s. 90
Reklama