Włosi pożegnali się z elektrowniami jądrowymi w referendum w 1987 r. pod świeżym wrażeniem katastrofy w Czarnobylu. W połowie lat 60. byli w świecie trzecim co do wielkości producentem energii elektrycznej z atomu, ale zamknęli swoje cztery elektrownie – i cały rozdział. Teraz chcą go otworzyć na nowo. Zgodnie z zapowiedzią Claudia Scajoli, nowego ministra do spraw rozwoju gospodarczego w rządzie Silvio Berlusconiego, Włosi dają sobie 5 lat na uruchomienie projektu budowy nowych central i kolejne 10 na urzeczywistnienie tych planów. Powód jest oczywisty: ponad 90 proc. energii elektrycznej pochodzi z importu – bezpośredniego z Francji bądź w postaci rosyjskiej i algierskiej ropy i gazu. A to coraz więcej kosztuje. Włoskie kręgi przemysłowe odnoszą się do projektu ze sporym entuzjazmem, ale jeszcze z większą rezerwą ekolodzy, którzy już zapowiedzieli „wszelkie formy oporu”.