Janina Paradowska: – W jakim pan jest nastroju?
Kazimierz Marcinkiewicz: –Nie mam wahań nastrojów, jestem zawsze nastawiony optymistycznie.
Nawet po meczu Polaków z Ekwadorem?
Byłem zdołowany, ale po kilku godzinach już się odbudowałem.
Szybko się pan odbudowuje.
Z prostego powodu: na wszystkich zrobiło wielkie wrażenie zachowanie polskich kibiców. Ten biało-czerwony tłum z flagami, pomalowany, to było coś niesamowitego.
„Odbudował” się pan także po piątkowej radzie gabinetowej w Pałacu Prezydenckim?
Rada była bardzo dobra. Dyskutowaliśmy o trzech ważnych tematach. No, może o trzech i pół.
Powiedzmy o owej połówce, bo rozumiem, że to właśnie kwestia kosztów uzyskania przychodu dla twórców i widoczny spór między panem i premier Gilowską a prezydentem (analiza podatkowa s. 32 – red.).
Sprawa jest rzeczywiście bardzo trudna. Dla uszczelnienia systemu i uczynienia go przezroczystym trzeba te koszty zlikwidować. Być może nie jesteśmy dziś na to gotowi, dlatego nawet w propozycji rządowej zaproponowaliśmy rozłożenie tej operacji na dwa lata.
Mówi pan „uszczelnić”. Tu wszystko jest szczelne i wyliczalne.
Interpretacja, kto może korzystać z odliczania kosztów, jest bardzo rozszerzająca. Nie dotyczy ona wyłącznie naukowców pracujących w szkołach wyższych, dziennikarzy pracujących w swoich redakcjach czy artystów tworzących jakieś dzieła, ale obejmuje ona także osoby zajmujące się doradztwem, ekspertyzami, szkoleniami. Nam chodzi właśnie o ten szeroki zakres spraw na styku edukacji i gospodarki.
Trzeba jednak szukać kompromisu. Prezydent wyraźnie powiedział: albo metoda perswazyjna, albo konstytucyjna, czyli weto.