Marek Ostrowski (POLITYKA 44) przypomniał postać Sue Ryder – Lady of Warsaw. Wybrała ona Warszawę, a Warszawa o niej zapomniała. Swego czasu sugerowałem władzom stolicy, by jej imieniem nazwano choćby skwerek na tyłach Galerii Centrum (koło Chmielnej i sklepu pod jej patronatem), ale widocznie naszym specom od nazewnictwa postać tej bohaterskiej Angielki, kochającej Polaków szczerze i nie wiadomo za co, była całkowicie obca. Mamy Rondo de Gaulle’a, który za uznanie w 1940 r. przez rząd polski na wychodźstwie jego rządu „odwdzięczył się” Polsce, uznając w 1945 r. jako pierwszy KRN! Mamy Rondo Dmowskiego, którego koncepcje przyniosły więcej szkody niż pożytku, teraz będzie rondo płk. Radosława, którego naiwność kosztowała utratę wolności tysiące żołnierzy AK, ujawniających się na jego apel bezpiece. Są rzeczy, o których pamiętać należy, są osoby, które zasługują na pamięć nie dlatego, że ubiegają się o nią wpływowi towarzysze broni, towarzysze partyjni lub związkowi, ale dlatego, że pamięć i wdzięczność jest cechą ludzi kulturalnych.