Stosunek do budżetowych przymiarek stał się – jak to się dzieje w wielu innych kwestiach gospodarczych – znakiem rozpoznawczym sił politycznych, sztandarem do powiewania.
AWS nerwowo reaguje na ataki wymierzone w założenia przyszłorocznego budżetu. Nie jest na nie odporna, albowiem do tej pory krytykowała go na równi z opozycją, traktując projekty rządowe jako narzucone, nie zaś wspólne. Teraz sama pije piwo, które warzy. Milczy etatowy krytyk rządu na rządowej posadzie – minister Jerzy Kropiwnicki, z impetem naciera natomiast były wicepremier Leszek Balcerowicz. Minister Jarosław Bauc nie tylko się broni, ale także szarżuje na dziennikarzy (patrz wywiad jaki przeprowadził minister z dziennikarzami „Gazety Wyborczej”). Do batalii w osobliwy sposób wkracza Rada Polityki Pieniężnej. Na czołowego obrońcę projektu wysuwa się Bogusław Grabowski, jeszcze w maju żądający budżetu restrykcyjnego (jako że w przeciwnym razie nie ma co marzyć o niższych stopach, tańszych kredytach, a więc szybszym rozwoju gospodarki). Poszczególne partie zagrzewają swoich ludzi w Radzie do boju w obronie własnych interesów, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Czasy, gdy RPP powściągliwie ograniczała się do tego, do czego została powołana – czyli prowadzenia polityki monetarnej i pilnowania inflacji, wydają się należeć do przeszłości.
Ponieważ AWS stanowczo nie godzi się na wcześniejsze wybory, pozostaje jej tylko jedno – zaproponować projekt, który ma szansę uzyskać poparcie większości, do czego niezbędna jest przychylność Unii Wolności. Tuż po rozwodzie koalicjantów wydawało się, że taka szansa istnieje. Po piątkowym uchwaleniu kuriozalnej ustawy o powszechnym uwłaszczeniu można sądzić, że AWS nie ma już co liczyć na poparcie UW.