Archiwum Polityki

Żona astronauty

[dla każdego]

Jest to thriller i kinoman powinien traktować go w granicach gatunku, nie sprawdzając go według jakichś ambitnych kryteriów. Czego zaś żądamy od wstrząsowca? 1. Bezustannego wstrząsu w ciągu 110 minut, 2. oryginalnego powodu do podobnego przeżycia, 3. ten warunek nie jest konieczny, ale pożądany: intencja warta uwagi. Jest tu więc kochające się małżeństwo, on jest astronautą sławnym w kraju, ale ma, wraz z towarzyszem wyprawy, wypadek: baza traci na dwie minuty kontakt z nimi. Jego kompan, po powrocie, umiera na atak, jego żona popełnia samobójstwo. Z kolei małżonka naszego bohatera zaczyna się niepokoić; przedstawiciel NASA uzyskał zastanawiające dane: ciało astronauty, po owym dwuminutowym wypadku, doznało zmian morfologicznych: ale ów zbyt podejrzliwy funkcjonariusz przepada bez wyjaśnienia. Zaś żona jest w ciąży i wygląda, że nosi w sobie płód nieznanej siły z przestrzeni, która wtargnęła w trakcie owej katastrofy w organizm jej męża z pozoru niezmieniony... Sytuacja jest beznadziejna, bo odmieniony mąż, faworyt samego prezydenta, nie spuszcza żony z oka... Reszta jest w wykonaniu. Astronautą jest Johnny Depp, specjalista od intencji ukrytej pod pozorem sympatycznej normalności, ale główną osobą jest Charlize Theron jako ofiara dramatu niepewności: czy rzeczywiście znalazła się w potwornym zaszachowaniu, czy może jest to tylko histeria z racji ciąży? Scena, gdy nie może zdecydować się na aborcję, to kawał aktorstwa. Oprawa jest wysokiej klasy: nie ma tu nic z dekoracyjnej łatwizny sajensfikszjonów, lecz ekspresjonistyczne wnętrza na granicy halucynacji. Oraz intencja: analiza psychologiczna sytuacji, gdy ktoś najbliższy staje się niezrozumiały. Oraz sprawa groźnej broni, którą Depp planuje wraz z Pentagonem: ostrzeżenie antymilitarystyczne.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Kultura; s. 40
Reklama