Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Jan Karski (1914–2000)

Miałem szczęście, że na parę godzin przed wyjazdem z Warszawy, tym ostatnim – niestety, definitywnie ostatnim – zgodził się, mimo olbrzymiego zmęczenia, na spotkanie. Pozwolił, bym przez godzinę nagrywał jego wypowiedzi, głównie na temat pewnego polityka, dawno nieżyjącego. Mówił o nim: szlachetny człowiek. Ja, zdziwiony, bo polityk ten był mocno kontrowersyjny, uznawany za przebiegłego i raczej nielubiany: – Panie Janie, może był to człowiek mądry i wybijający się, ale szlachetny? A na to Karski: – Ależ on się niczego nie dorobił, był taki wybitny, a o sobie nie pomyślał...

To był cały Karski. Gotów ludziom wybaczać potknięcia i omyłki, byleby czynione bez myśli o prywatnych korzyściach. Nade wszystko stawiał interes państwowy – co bez wątpienia wyniósł z edukacji lat trzydziestych. Ale co to jest interes państwowy? Wykładnie nie zawsze będą się pokrywać. Właśnie na tle rozbieżnego pojmowania interesu państwowego oddalili się nieco od Karskiego w ciągu ostatnich pięciu lat niektórzy jego bardzo znani i wielce czcigodni przyjaciele. Choć nie przestali go cenić. Bo Karski był człowiekiem szlachetnym, prawym, bezinteresownym, i – nie mam wątpliwości – do niego można było odnieść znane powiedzenie: gdy nie wiesz, jak się zachować – zachowaj się przyzwoicie...

Przed niespełna dwoma miesiącami opublikowaliśmy (POLITYKA 23) część autobiografii Karskiego, odnoszącą się do dzieciństwa spędzonego w Łodzi. Zachował wielki sentyment do miasta swojej młodości, do gimnazjum im. Piłsudskiego, do którego uczęszczał, do kamienicy przy ul. Kilińskiego, gdzie mieszkał (na wprost Dworca Fabrycznego) i którą ze wzruszeniem w swoim czasie mi pokazywał. Miastu Łodzi ofiarował wyposażenie swojego gabinetu – wraz z biurkiem, biblioteczką, wspaniałymi obrazami oraz odznaczeniami i medalami, jakie otrzymał.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Społeczeństwo; s. 83
Reklama