Lody latem? – zdumiewał się ekscentryczny malarz w opowiastce. Seks latem również zaskakuje osoby o niebanalnej umysłowości. Wysłuchałem monologu bazarówy, podającej klientce kobiałkę malin: – Widziała pani w Tivi synalka nieboszczki Diany? Chłop już pod wąsem, maturzysta. Zapowiedział, że chce przed pójściem na studia wziąć sobie rok urlopu. W mamusię poszedł: po oczach poznać, co mu w głowie. To że przez seks księżna skończyła pod mostem z jakimś Arabem – jakoś go nie powstrzymuje. Powariowali dziś wszyscy z tym seksem! Sama czytałam, że statystyczny mężczyzna myśli o nim co dziewięć minut. No dobrze, a o czym on myśli przez pozostałe minuty? O panu przewodniczącym Krzaklewskim, o premierze Buzku? Dużo się nie namyśli. Inni znowu, też uczeni, wyliczyli, że Polakowi na randce seks zajmuje piętnaście minut. Kwadrans akademicki, bez dyplomu. A co w tym dziwnego? Tradycja zobowiązuje: trzeba zwlec się z wyra, spieszyć do powstania, na Sybir, na blokadę dróg, do stoczni, na lustrację, na pielgrzymkę, do wyborów. Z tego pośpiechu polski mężczyzna to znerwicowany dwuminutowiec, bo z tym kwadransem to przechwałki. Nawet na to, by unieszczęśliwić kobitę, brakuje mu czasu. Jedna komórka w głowie, druga komórka w łapie. Dziś mężczyzna, proszę klientki, przypomina budkę telefoniczną. Bez przerwy dzwoni i dzwoni. Bo jest – w sieci. A ja pamiętam czasy, gdy mówiło się: siedź! – i on siedział. Aż do rozwodu. Czy wtedy były komórki? A jakże, do wyboru: jedna komórka na węgiel, druga partyjna. Czyli również służąca do zwałki.
Maliny puszczały sok, zamieniając się powoli w bezkształtną masę, klientka nerwowo grzebała w portmonetce, bazarówa monologowała dalej: – Jakby tego było mało, firma od gumek – tych, co to potępiają je autorytety z założenia, to znaczy bez założenia – przeprowadziła badania, jaka nacja może poszczycić się najlepszymi kochankami.