Archiwum Polityki

O Andzi

„Nie rusz, Andziu, tego kwiatka. – Róża kole, rzekła matka. Andzia mamy nie słuchała. – Ukłuła się i płakała”. Zaś w wersji postjachowiczowskiej: „Moja Andziu, rzekła ciotka, – Nie odgryzaj mi nagniotka – Andzia ciotki nie słuchała, – Zgryzła i zwymiotowała”. Są to wierszyki pedagogicznie stuprocentowo słuszne. Dzieci powinny słuchać starszych, a głupsi mądrzejszych. Z drugiej jednak strony każdy ma prawo do wątpliwości i rozstrzygania ich poprzez eksperymenty, których wyniki odczuje na własnej skórze. Wyniki doświadczeń są nam znane. W pierwszym przypadku płakała, w drugim zwymiotowała. Takie są koszta dojrzewania. Nie ma tu, jako się rzekło, ani czego potępiać, ani wyśmiewać. Dopiero w przypadku gdyby Andzia, po dokonaniu pierwszych prób i rozważeniu rezultatów, znowu dobierała się do róż i nagniotków, uzyskalibyśmy pełne prawo do powątpiewania w jej sprawność intelektualną i zdolność logicznego wiązania faktów, co rzeczywiście dyskwalifikowałoby ją jako kandydatkę do sprawowania odpowiedzialnych funkcji państwowych i administracyjnych. Dlatego też właśnie Marian Krzaklewski nie nadaje się na prezydenta III Rzeczypospolitej.

Początek kampanii przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego. Wiec. Młodzi ludzie wręczają mu szpikulec, na którego jednej stronie wygrawerowana jest oficjalna dewiza państwowa Republiki Boliwii: „Bóg, honor, ojczyzna” (nie mylić z Nikaraguą, bo tam: „Bóg, ojczyzna, honor” – czyli inna kolejność); na drugiej: „Bij bolszewika”. Kandydat jest rozpromieniony i zachwycony. Oczywiście, nie muszę chyba wyjaśniać, że nie mam nic przeciwko zacieśnianiu stosunków z demokratycznie wybranym rządem z La Paz, już choćby ze względów ekonomicznych.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Stomma; s. 90
Reklama