Archiwum Polityki

Okiem mamy

Nasz cykl „Człowiek 0–7” wywołał żywą reakcję czytelników. Na tydzień przed jego podsumowaniem przedstawiamy wybór najciekawszych i najbardziej charakterystycznych opinii.

Z zainteresowaniem przeczytałam polemikę Tomasza Lisa [„Ojciec, nie leń się!”, POLITYKA 32/33] z Markiem Kochanem [„Tata w pancerzu”, POLITYKA 31]. A ponieważ obaj panowie zgadzają się co do tego, że temat ojcostwa powinien być poddany szerokiej dyskusji, postanowiłam zabrać głos. Tomasz Lis konkluduje swój artykuł tezą, że tylko „prawdziwy ojciec może w oczach kobiety stać się ideałem mężczyzny”. Leżę więc sobie na plaży i obserwuję. Dzieci kąpią się w morzu, robią zamki z piasku, puszczają latawce. Prawie wszystkim przez wiele godzin niestrudzenie towarzyszą ojcowie. Chyba przeczytali artykuł... Na ręcznikach leżą mamy. Przyglądają się zabawie, opalają, czytają. Nie chcą przerywać sielanki. W końcu wspólny czas ojca i dziecka to świętość. Leżą więc te matki dzieci i leżą, już by nawet chciały się włączyć we wspólną zabawę, ale słyszą: „Nie przeszkadzaj, nie widzisz, że czas z dzieckiem aktywnie spędzam! Zajmij się czymś. Ja z moim skarbem idę na rybkę przy plaży”. Mama nie protestuje. Przecież nie może przeszkadzać, przecież to mężczyzna idealny, prawdziwy ojciec. Tu wracam do wywodu dr. Kochana. Dzieli on mężczyzn na macho i dobrych ojców. A gdzie kategoria dobry mąż, głowa rodziny? Naiwnie myślałam, że dziecko w zdrowym, rodzinnym układzie jest owocem miłości dwojga ludzi, że jest absolutnym dopełnieniem łączącego ich uczucia, że staje się członkiem „podstawowej jednostki społecznej”, w której ma wyznaczone miejsce i rolę. Rolę dziecka. W rodzinnej hierarchii zajmuje bardzo ważną drugą pozycję, zaraz po tacie i mamie. W schemacie, który przedstawia Tomasz Lis, wszystko ulega zachwianiu. Mężczyzna może pokazać swoją męskość paradując z wózkiem po parku. Najlepiej, żeby kobieta mu wtedy nie towarzyszyła, bo jego pełne ojcostwo i poświęcenie nie zostaną zauważone, nie dostanie „ultrapozytywnych bodźców od otoczenia”, a i sprzedawca, i ekspedientka nie przyjdą mu już tak chętnie z pomocą.

Polityka 35.2007 (2618) z dnia 01.09.2007; Ludzie; s. 78
Reklama