Archiwum Polityki

Czajaihupka

Demonami, którymi w każdym bodaj przemówieniu straszył Polaków Władysław Gomułka, było dwóch Herbertów: Hupka i Czaja. Herbert Hupka był przewodniczącym Ziomkostwa (Landsmannschaft) Śląskiego, a Herbert Czaja – Sudeckiego. Po rytualnym wstępie „rewanżyści i rewizjoniści zachodnioniemieccy...” następowała nieunikniona egzemplifikacja: Hupka i Czaja. W Niemczech mało kto tych panów znał, za to w Polsce każde dziecko, od oseska począwszy. W smędzącej frazie towarzysza Wiesława zlewali się oni w jedno. Do dzisiaj mam w uszach te pojękliwe słowotwory: „hupkaiczaja”, „czajaihupka”. W religii gomułkowskiej pierwszy z nich zastępował smoka, którego pokonał święty Jerzy, drugi smoka unicestwionego przez archanioła Michała. Jednocześnie byli jeźdźcami apokalipsy, Gogiem i Magogiem, a z bardziej świeckiej perspektywy patrząc Babą Jagą i wilkami szykującymi się zjeść babcię i Czerwonego Kapturka. Myślałem naiwnie, że te stwory pozostały już za siedmioma górami i siedmioma wiekami rozwiane we mgłach zamierzchłych czasów. Jakże się myliłem. Bo oto do polskiej mitologii politycznej wdarło się monstrum nowe. Nowa pożerać chcąca Polaków na surowo hupkaiczaja. A na imię jej Erika Steinbach.

Ostatnio, 10 sierpnia, zagościła ona, w postaci Bazyliszka, na łamach prawicowej prasy polskiej i w enuncjacjach polityków z okazji Dnia Stron Ojczystych, czyli zjazdu organizowanego corocznie przez ziomkostwa (czajeihupki, hupkiiczaje). Skąd tyle krzyku, skoro rzecz ma miejsce corocznie, jako się rzekło, należy więc do standardowej rutyny. Z tego powodu, że wziął w imprezie udział przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering.

Polityka 35.2007 (2618) z dnia 01.09.2007; Stomma; s. 94
Reklama