Archiwum Polityki

Czuwaj!

PiS alarmuje, że premier utracił kontrolę nad Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Wiele wskazuje także na to, że służba ta utraciła kontrolę nad samą sobą oraz swoimi supertajnymi dokumentami. Mówi się, że w wyniku wywożenia i kopiowania dokumenty te prawdopodobnie przeszły pod kontrolę osób znajdujących się pod nie wiadomo czyją kontrolą. Sytuacja jest na tyle poważna, że obecnie trudno powiedzieć, komu Służba Kontrwywiadu Wojskowego służy. Niewykluczone, że do zbadania tego problemu zostanie powołana jakaś inna służba, nad którą – miejmy nadzieję – ktoś będzie miał kontrolę. Widząc, co się dzieje, sejmowa komisja ds. służb specjalnych zarekomendowała rządowi maksymalne ograniczenie działań Służby Kontrwywiadu Wojskowego, aby zmniejszyć ewentualne straty, jakie służba ta powoduje. Zdaniem komisji, ochronna misja Służby Kontrwywiadu Wojskowego będzie realizowana o wiele skuteczniej, jeśli służba ta zaprzestanie kontynuowania swojej misji.

Gazeta „Dziennik” zasugerowała, że kłopoty ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego wzięły się stąd, że Antoni Macierewicz zatrudniał w niej kogo popadnie, m.in. znajomych harcerzy. Postanowiliśmy zweryfikować tę szokującą informację, kontaktując się z jednym ze świeżo upieczonych oficerów kontrwywiadu wojskowego.

– Czuwaj! Czy to prawda, że w wojskowym kontrwywiadzie pracują harcerze?

– Czuwaj! Absolutnie nieprawda. Z harcerstwem nic nas nie łączy.

– A ta chusta na szyi?

– Nosimy je zamiast identyfikatorów, żeby odróżniać się od starszych kolegów oficerów, którzy zostali zainfekowani postkomunizmem.

– Jak pan i koledzy trafiliście do kontrwywiadu?

– Drużynowy Macierewicz poprosił nas o pomoc. My – nie harcerze – nigdy nie odmawiamy potrzebującym.

Polityka 9.2008 (2643) z dnia 01.03.2008; s. 4
Reklama