Archiwum Polityki

W Liechtensteinie złapali, Szwajcar się odezwał

Już wiadomo, kto sypnął: 42-letni Heinrich Kieber. Ten były pracownik banku LGT w Liechtensteinie komputeryzował dane klientów i zestawiał informacje o ich kontach. Informatyk zdecydował się zostać informatorem BND, tajnej niemieckiej policji, „bo już nie mógł patrzeć na oszustwa podatkowe”, dokonywane pod jego bokiem. A przy okazji zainkasował za przekazane dane 5 mln euro. Warte były przynajmniej 4 mld euro, takie sumy ukryli tutaj obywatele niemieccy, w tym bardzo poważani, przed fiskusem. Złe wiadomości z Liechtensteinu zrobiły duże wrażenie w Szwajcarii, która w temacie tajemnicy bankowej ma na pieńku z Unią. Niewzywany do głosu odezwał się Pierre Mirabaud, szef Szwajcarskiego Stowarzyszenia Bankierów, który operację niemieckich służb podatkowych nazwał „godną metod gestapo”. Szwajcaria, w zamian za podarowane jej ustępstwa, taksuje odsetki z prywatnych kont obywateli Unii (15 proc. obecnie, docelowo w 2011 r. – 35 proc.) i sumy te przekazuje poszczególnym państwom. Najwięcej zresztą Niemcom. Trwają właśnie końcowe rozmowy dotyczące wejścia Szwajcarii do strefy Schengen i ustalonego już „szwajcarskiego wyjątku” w dziedzinie przejrzystości informacji bankowej. Teraz te negocjacje Bruksela może znacznie usztywnić.

Polityka 9.2008 (2643) z dnia 01.03.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama