Archiwum Polityki

Chłopiec z latawcem

Dokonana przez Marca Forstera („Czekając na wyrok”, „Marzyciel”) ekranizacja bestsellerowej powieści afgańskiego lekarza Khaled Hosseiniego „Chłopiec z latawcem” trzyma się wiernie litery jego prozy. Ale jest przykładem nie tylko filmowej kaligrafii, lecz głębokiego zrozumienia etnicznych niuansów opisanej w niej historii. Rzecz jest o winie i odkupieniu dokonującym się po 30 latach. Dwóch chłopców w Kabulu wychowuje się pod jednym dachem. Starszy jest synem należącego do miejscowej elity, bogatego, wykształconego Pusztuna. Nieco młodszy, Hazar, pełni w jego rezydencji funkcję służącego. Mimo różnic społecznych, odmiennego pochodzenia oraz wyznania (Pusztuni to muzułmańscy sunnici, Hazarowie to szyici), dzieci traktują się jak bracia. Ich przyjaźń nie wytrzymuje jednak próby czasu. Kiedy biedniejszy zostaje napadnięty i zgwałcony, drugi nie udziela mu pomocy, co przynosi tragiczne dla nich i dla ich rodzin konsekwencje. Centralne miejsce w tej opowieści pełni kodeks honorowy nakazujący zadośćuczynienie wyrządzonej krzywdzie. Staje się to jednak możliwe dopiero po wielu latach i przynosi zaskakującą pointę. W tle zostają zarysowane burzliwe i nie mniej tragiczne losy Afganistanu: okupacja sowiecka, a później rewolucja i prześladowania talibów. Forster ustrzegł się sentymentalizmu, chociaż jego film oddziałuje głównie na emocje i budzi silne wzruszenia. Swoją drogą jest chyba coś na rzeczy, że „Chłopiec z latawcem” przypomina pod wieloma względami „Pokutę”, a oba filmy – poza sukcesem artystycznym – uzyskały nominacje do Oscarów.

J.W.

Polityka 9.2008 (2643) z dnia 01.03.2008; Kultura; s. 60
Reklama