Archiwum Polityki

Ucztować w poście

Pięknie pościli w dawnej Polszcze panowie szlachta. Nie jedli mięsiwa i tłuszczów, za to obżerali się postnymi rybami, rakami i bobrowymi ogonami, popijając wszystko obficie węgrzynem.

Były w XVIII w. trzy słynne domy, które ludzie o słabej kondycji omijali nawet w dni postne: pałac Janusza księcia Sanguszko, ordynata ostrogskiego, siedziba Adama Małachowskiego, krajczego koronnego w Borowej Górze, oraz dwór kasztelana zawichwostskiego – Borejki. Tam bowiem post, nie post, każdy przybysz bywał fetowany aż do upadłego.

Trudno się dziwić, że szlagon doprowadzony do pańskiego stołu nie umiał się pohamować i jadł, jadł, jadł. Któż by wykazał tyle hartu ducha, by nie popróbować jesiotra podanego jak polędwica, homara z sosem tatarskim, pasztecików z mlecza śledzi czy kotletów bitych z sandacza w sosie rakowym? Rybom towarzyszyły w poście trufle marynowane, następnie zaś gotowane w winie, a grzyby te, tak jak i dziś, kosztowały majątek. Na koniec wielki rarytas – zupa żółwiowa. Najprościej gotowana – z masłem, pieprzem, kwiatem muszkatołowym, śmietaną i grzankami z bułki. Z tego przysmaku nikt nie rezygnował. Mimo że bywało, iż okrutny gospodarz opowiadał biesiadnikom jak się ją przyrządza: „żywemu żółwiowi należy obcinać nad ogniem głowę, nóżki i ogon, następnie zdjąć pancerz, mięso pokrajać na części”.

Historycznie rzecz biorąc post spopularyzował w naszym kraju w X w. św. Wojciech. Nie było to zadanie łatwe, bo ludzie niechętnie przyjmowali chrześcijaństwo, jego nakazy i zakazy respektowali pod przymusem. Częste i rygorystyczne posty miały być wyrazem wierności nowej wierze. Władcy dbali o to w szczególny sposób. Za czasów Bolesława Chrobrego osobom łamiącym post wybijano przednie zęby. Posty uważano za dodatkową formę poświęcenia się Bogu, za istotny argument dołączany do kierowanych do niego próśb, a w końcu za wyjątkowe, dolegliwe, a zatem zasługujące na nagrodę, poświęcenie suplikanta.

Polityka 9.2008 (2643) z dnia 01.03.2008; Za stołem; s. 95
Reklama