Gdyby ściągalność abonamentu była na poziomie 95 proc. (tak jak np. składki na ZUS), to publiczna radiofonia i telewizja mogłyby mieć o 0,5 mld zł większy budżet, albo też miesięczna opłata za odbiornik rtv mogłaby być o kilka złotych niższa (dziś 11,50 zł). Niestety z powodu prawnych i politycznych sporów nie można znaleźć wyjścia z tej sytuacji, zagrażającej już finansom publicznych mediów, a zwłaszcza wypełnianiu przez nie tzw. misji, która coraz bardziej przegrywa z komercjalizacją. Dziś Polskie Radio 30 proc., a Telewizja Polska – 70 proc. środków na działalność musi zdobyć na wolnym rynku, walcząc o reklamy i sponsorów z mediami komercyjnymi. Abonament zaś płaci zaledwie 56 proc. gospodarstw domowych i 2,5 proc. firm.
Wizerunek firmy
– Zrobiono z nas policjantów nie dając pałek do ręki – stara się usprawiedliwić Pocztę Polską jej rzecznik Krzysztof Bączyk. – Jak można prowadzić kontrolę rejestracji odbiorników, nie mając prawa wejścia do prywatnego mieszkania, a nawet i do firmy?
Zastępca rzecznika Jacek Domański, odpowiadając na piśmie na pytania „Polityki” (żaden z dyrektorów PP nie chciał się wypowiadać osobiście), odpisał tak: „...kontrola obowiązku rejestracji odbiorników radiofonicznych wykonywana niejako obok podstawowej działalności Poczty Polskiej przynosi znikome korzyści finansowe dla PP, natomiast zdecydowanie negatywnie wpływa na wizerunek firmy”. W normalnej gospodarce poważna firma, gdyby miała taką opinię o świadczonej przez siebie usłudze, dawno już by z niej zrezygnowała lub robiła wszystko, aby zdjęto z niej niewygodny obowiązek. PP przyznaje, że „stosowane dotychczas przepisy prawne oraz metody wykrywania niezarejestrowanych odbiorników rtv nie są i nie mogą być skuteczne”.