Matka Michała zaniepokoiła się, że jej syn od paru dni nie pokazał się w domu. Powinien przyjść po zostawione dokumenty. Nigdy dotąd to się nie zdarzyło. Od ślubu syna mieszkali razem. Ona z mężem, Michał, jego żona Kasia i wnuk Romuś. Tego lata młodzi z dzieckiem przenieśli się nad Wisłę do altanki na działkach.
Kasia uparła się: na działkę i koniec. Michał jeździł do pracy. Ostatnio był kasjerem w wielkim supermarkecie. Po powrocie na działki szedł na ryby. Siadywał na brzegu sam, czasem ze znajomym Szczepanem. Poznali się właśnie na rybach. Kochali wędkowanie. Szczepan był masarzem. Marzył o małej, własnej wytwórni. Wziął kredyt, jakąś niewielką w końcu sumę, która rodzicom wydaje się teraz straszna i nie do spłacenia. Czasem łowili we trzech, bo przyłączał się Daniel. Po trzydziestce, wysoki, dobrze zbudowany, rozmowny. Kobiety lgnęły do niego jak do miodu. Michał poznał swą żonę z kumplami. Jest ładna. Wpadła obu w oko. Właściciele sąsiednich działek zauważyli, że Daniel i Szczepan godzinami przesiadują na działce z Kasią, kiedy jej mąż jest w pracy.
Jedyny mój, niedługo wtulę się w twe ramiona, a z mych oczu spłyną łzy. Pocałujesz mnie w nosek i powiesz, że to koniec koszmaru. Moja tęsknota za tobą jest ogromna, jak diabelska otchłań. Kiedy kładę się i nie czuję twego ciała, złość pali mnie ogniem piekielnym. Z dnia na dzień coraz więcej zbiera się we mnie agresji i nienawiści do ludzi, którzy nas rozłączyli. Nie będę cię okłamywać. Jest mi źle. Nie potrafię sobie poradzić z tęsknotą i bólem rozłąki, z moimi mężczyznami. Bo kocham ciebie i Romusia. Wszystko co złe musi mieć swój kres. Zamknąć nas nie musieli, ale wypuścić muszą.