Archiwum Polityki

Historia do dyspozycji

Przyznajemy powszechnie rację Senece Starszemu, iż errare humanum est. Jesteśmy toteż wspaniałomyślnie skłonni tolerować w wypowiedziach naszych luminarzy i polityków zgoła poważne potknięcia. Najczęściej – pewnie dlatego, że na tę właśnie dziedzinę najbardziej lubią się powoływać – przydarzają się im one w sferze historii. A niechże im Klio wybaczy. Może tak nawet śmieszniej i weselej. Denerwujące zaczyna to być dopiero wtedy, kiedy niektóre ewidentne zafałszowania i błędy powtarzane w kółko (i przypomnijmy – przez nie byle kogo) trafiają pod strzechy jasnych i ciemnych włosów obywateli, stając się obiegowymi komunałami, czyli stwierdzeniami uznawanymi powszechnie za prawdziwe, albo i wręcz oczywiste. Trzy drobne przykłady:

1.

Upadek (zmierzch) Rzymu za czasów Nerona. Po nakręceniu „Quo vadis” reżyser i aktorzy filmu (czego krytycy nie prostowali) uparli się mówić o degeneracji kultury rzymskiej i upadku Rzymu pod władaniem Nerona, czyli w latach 54–68 naszej ery. Przypomina to popularny w PRL dowcip: „Podobno Zachód umiera? – No tak, ale jaką piękną mają tam agonię”. Ja rozumiem – to ładnie brzmi, że Piotr i Paweł położyli na łopatki cezarów. Aliści w rzeczywistości panowanie sienkiewiczowskiego monstrum to tylko preludium do złotych lat Cesarstwa. Dopiero za Trajana, Hadriana i ich bezpośrednich następców, a więc w trzydzieści lat po Neronie, nastąpi wiek największej potęgi Rzymu. Ale jeszcze po śmierci Lucjusza Werusa dzielić nas będzie trzysta lat od ostatecznego upadku zachodniej części mocarstwa. Jak widać „szaleństwa” Ahenobarbusa specjalnie państwu nie zaszkodziły. Nawiasem mówiąc żaden z szanujących się historyków nie przypisuje dzisiaj Neronowi intencji nawet podpalania miasta.

Polityka 48.2001 (2326) z dnia 01.12.2001; Stomma; s. 98
Reklama