Archiwum Polityki

Sarkozy w dół

Miesiąc miodowy Nicolasa Sarkozy’ego i Carli Bruni trwa w najlepsze, ale związek Francuzów z prezydentem gwałtownie traci na namiętności. Po kilku tygodniach opery mydlanej z udziałem głowy państwa poparcie dla Sarkozy’ego zanurkowało poniżej 50 proc., a krytyczne wypowiedzi o prezydencie słychać już nawet w szeregach jego własnej partii UMP. Powód? Za niespełna miesiąc wybory samorządowe, dla Francuzów pierwsza okazja, by wypowiedzieć się o poczynaniach prezydenta. Na pobłażanie Sarkozy nie ma co liczyć. Rodakom nie przypada do gustu polityka w stylu „bling-bling”, jak określa się we Francji sposób bycia nowobogackich raperów obwieszonych łańcuchami i modelkami z silikonowym biustem. Sarkozy ma na koncie niewiele dokonań: reformy stoją w miejscu, gospodarka słabnie, a traktat lizboński Francja ratyfikowała na drodze parlamentarnej, a nie w referendum, jak obiecywał Sarkozy jeszcze jako kandydat. Jeśli przy urnach Francuzi wystawią mu za to rachunek, UMP może przegrać wybory. Największa kompromitacja czyha na prezydenta w podparyskim Neuilly, bogatym miasteczku, gdzie jako mer rozpoczął karierę polityczną. Jesienią ubiegłego roku, wbrew lokalnym strukturom UMP, namaścił na swojego następcę własnego rzecznika Davida Martinona, a dla pewności przysłał mu do pomocy własnego syna. W niedzielę 21-letni Jean Sarkozy wycofał jednak swoje, czyli ojca, poparcie. Francja czeka teraz, czy prezydent posunie się do tego, by wystawić w wyborach swojego potomka.

Polityka 7.2008 (2641) z dnia 16.02.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama