Zbigniew Boniek–Jan Tomaszewski 1:0 w procesie o zniesławienie. To mi się podoba, to jest bramka strzelona czysto, bo sądy – w odróżnieniu od niektórych sędziów piłkarskich – mamy chyba nieprzekupne. Jeżeli ktoś uważa, że jego dobra osobiste zostały naruszone, to powinien szukać sprawiedliwości w sądzie, nawet jeżeli jest piłkarzem i może odegrać się na boisku. Niektórzy publicyści widzą w tym zagrożenie wolności słowa, a już za grzech śmiertelny uznają procesowanie się przez dziennikarzy. Ja uważam, że nawet dziennikarz ma prawo do sądu. Dziennikarz też człowiek (aczkolwiek znam wyjątki). Żadna osoba, także publiczna, nie powinna być bezkarnie poniżana. Uprawiam dziennikarstwo pół wieku, zaszedłem za skórę wielu ludziom, wrogów mam legion, ale żaden nie pozwał mnie do sądu. Albo gram fair, albo umiejętnie fauluję – to niech oceni „żyleta”.
Sąd Apelacyjny uznał, że okładka tygodnika „Wprost” (fotomontaż z głową Lwa Rywina w głębi muszli klozetowej, opatrzony tytułem „Rywinoterapia”) nie była – wbrew stanowisku obrony – ani krytyką, ani satyrą, była zaś obraźliwa i poniżająca. Pełnomocnik „Wprost” twierdził, że pismo zajęło tylko stanowisko wobec nagannej postawy Rywina, a intencją pisma było „zabranie głosu w debacie publicznej”. Sąd jednak spłukał taką debatę i nakazał przeproszenie Rywina na okładce taką samą czcionką. „Tam gdzie było naruszenie, tam i przeproszenie” – powiedziała sędzia. Na okładkę zaprojektowaną przez sąd będzie trzeba jeszcze poczekać, bo tygodnik nie daje za wygraną – pozostaje jeszcze kasacja w Sądzie Najwyższym i ewentualna skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.